W mediach pojawiły się nagrania i zdjęcia kłębów dymu i zniszczeń na Krymie. Ukraińskie pociski miały spaść na lotnisko, skład amunicji i tory przy stacji kolejowej, gdzie wyładowywano wojskowy sprzęt. Z powodu ataków na Krymie Rosjanie tłumnie uciekają z półwyspu. W nocy z wtorku na środę, jak poinformował portal Kanał 24, Rosjanie zamknęli most Krymski. — Na razie mamy do czynienia z działaniami, które nie są ofensywne. Te działania mają na celu przekonanie Rosjan, że nastąpi duża ukraińska ofensywa w tym rejonie. W związku z tym Rosjanie ściągają siły w rejon Chersonia. To są siły, których zabraknie im na odcinku donieckim. O to właśnie toczyła się gra, żeby Rosjanie nie mieli siły do kolejnej ofensywy takiej, jak na łuku doniecko-siewierskim — ocenia Jarosław Wolski, cywilny analityk wojskowy. Śledź naszą relację na żywo "Sankcje nałożone na Rosję zaczną działać dopiero w przyszłym roku" Nasz rozmówca dodaje jednak, że przyjdzie czas, w którym siły ukraińskie zdecydują się na ofensywę. — Choć wydaje się, że Ukraińcy będą chcieli jeszcze poczekać, żeby nastąpiła większa erozja sił rosyjskich — uważa. Wolski podkreśla, że upływający czas sprzyja Ukraińcom. — Sankcje nałożone na Rosję zaczną działać dopiero w przyszłym roku. Rosyjska gospodarka zacznie się wtedy sypać i mieć problemy — mówi rozmówca Interii. Jarosław Wolski uważa jednak, że Ukraina nie będzie miała siły, aby odbić wszystkie utracone tereny. — Na pewno Ukraińcy są w stanie odzyskać teren na zachodnim brzegu Dniepru. Uważam, że uda im się odbić część terenów pomiędzy Donieckiem a Zaporożem. Nie wiem, jednak czy uda im się dojść, aż do Mariupola. Natomiast na pewno nie odzyskają Krymu i nie będą w stanie odzyskać terenów Doniecka i Ługańska — uważa ekspert. Przeczytaj także: Chiny ogłaszają wspólne manewry z Rosją. "Wyślemy żołnierzy" Jak zareaguje Zachód? W rozmowie z Interią Wolski przyznaje, że jego zdaniem kraje Europy Zachodniej oraz USA w najbliższym czasie nie będą naciskać na podjęcie przez Ukrainę i Rosję rozmów pokojowych. — Nic na to nie wskazuje. Sugestie o rozpoczęciu rozmów pokojowych i oddaniu części terytorium Ukrainy Rosji, na pewno nie wyjdą ze strony Stanów Zjednoczonych ani ze strony Wielkiej Brytanii. Państwa Europy Środkowej, z wyjątkiem Węgrów, również nie wyjdą z takimi propozycjami. Francuzi przestali zabiegać o relacje z Moskwą i widać zaostrzenie francuskiego kursu. Niewiadomą są Niemcy, Włochy czy Hiszpanie. Wydaje się jednak, że ta europejska jedność zostanie utrzymana — wyjaśnia Wolski. — Oczywiście zima ze względu na ceny energii czy węgla będzie droga, ale zdecydowanie sankcje uderzają bardziej w Rosję — dodaje. Zobacz: Fiński generał: Putin popełnił błąd Hitlera Zdaniem naszego rozmówcy Europa Zachodnia ma możliwość skompensowania sobie braków dostaw z Rosji. — Rosjanie natomiast nie są w stanie skompensować sobie braku zachodnich odbiorców energii. Chiński i indyjski import ropy z Rosji jest niewiele większy, niż był przed wojną. To Rosja dużo bardziej potrzebuje Europy jako rynku zbytu, niż Europa Rosji jako dostawcy surowców — ocenia analityk. "Ukraińcy nadal będą niszczyć składy broni czy zaopatrzenia" Ekspert zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię w trwającym konflikcie. Chodzi o tzw. czynnik ludzki. — Każda armia dysponuje jakimiś skończonymi zasobami ludzkimi, niezależnie czy jest to armia ukraińska czy rosyjska. Ukraińcy nie mają problemu z ilością osób dostępnych do mobilizacji wojskowej. Mają natomiast problem z wyszkoleniem nowych żołnierzy. Ukraińcy powołali już wszystkich rezerwistów, którzy mieli jakieś doświadczenie frontowe. Obecnie powoływani takiego doświadczenia już nie mają — mówi. Nasz rozmówca zaznacza jedna, że podobne problemy mają Rosjanie. — Skończyli im się weterani z Syrii i żołnierze elitarnych jednostek. Rosjanie ponieśli bezpowrotne straty 70 tys. osób — dodaje. Wolski wyjaśnia też, jak mogą wyglądać najbliższe tygodnie wojny. — Ukraińcy nadal będą niszczyć składy broni czy zaopatrzenia. Będą też prowadzić operacje mylące, które mają w jakiś sposób związać siły rosyjskie — wyjaśnia. — Byłbym natomiast zaskoczony, gdyby Ukraińcy porwali się na jakieś działania ofensywne. Teoretycznie mają takie siły, jednak taka operacja wiąże się z dużym ryzykiem. Wydaje mi się, że Ukraińcy będą się nastawiać na strategiczną defensywę i czekać do przyszłego roku, kiedy Rosją naprawdę mocno odczuje sankcje — konkluduje ekspert. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl