- Liczebność wojska jest na takim poziomie, jaki powinien być. To opinia wojskowych. Trzeba się raczej skupić na rozwoju możliwości strony irackiej niż na wzmacnianiu sił koalicji - uważa amerykański sekretarz obrony Donald Rumsfeld. W tej chwili w Iraku Stany Zjednoczone mają ok. 140 tys. żołnierzy. Stacjonuje tam też 24 tys. wojskowych z innych krajów. Według niektórych komentatorów, to za mało, by zaprowadzić w tym kraju porządek. Jako dowód przedstawiają niemal codzienne ataki na siły koalicji i wtorkowy krwawy zamach na misję ONZ. Jak stwierdził w rozmowie z korespondentami RMF major Andrzej Wiatrowski z dowództwa wielonarodowej dywizji w Babilonie, polskie procedury przewidują otwarcie ognia w sytuacjach ekstremalnych i "odbiegają troszeczkę od standardów amerykańskich". - Nie sposób utrzymać stylu użycia broni Amerykanów, zważywszy na nasze zadania. Przecież przede wszystkim mamy tutaj stabilizować; mamy zapewniać pokój - powiedział major Wiatrowski. Amerykańskie wojska mogą używać broni w obliczu każdego potencjalnego zagrożenia. Tak zginął kilka dni temu operator z agencji Reutera, kiedy żołnierze wzięli jego kamerę za wyrzutnię pocisków przeciwpancernych. Warto dodać, że polscy żołnierze nie służą w żadnym z najbardziej niebezpiecznych miejsc w Iraku, a ponadto są tam znacznie lepiej postrzegani niż Amerykanie.