Wiceprzewodniczący sejmowej komisji śledczej powołanej do zbadania sprawy PKN Orlen Zbigniew Wassermann, dzisiejszy gość czata serwisu Fakty INTERIA.PL, podkreśla, że z tą sprawą związanych jest wiele wątków niewyjaśnionych, bądź zachowanych z niewiadomych przyczyn w tajemnicy. Poseł przyznał, że są takie informacje, które dotyczą "Orlengate", o których Polacy powinni się dowiedzieć. - W tej sprawie wiele informacji staje się publiczną tajemnicą i chociaż jako prokurator-legalista nie pochwalam sytuacji łamania prawa, to niejednokrotnie mam wrażenie, że tajemnicą objęte są informacje, które nie mają chronić interesu państwa, wymiaru sprawiedliwości, ale interesu ludzi, którzy łamią prawo, wykorzystując swoje szczególne kompetencje w służbach specjalnych organach ścigania czy wymiarze sprawiedliwości - zaznaczył. - Taka tajemnica jest kpiną z państwa prawa i chroni sprawców przestępstw przed odpowiedzialnością karną. Już pierwsze przesłuchania wręcz upewniają w przekonaniu, że mieliśmy do czynienia z kolejną próbą bezprawnego pozbawienia wolności nie w interesie wymiaru sprawiedliwości, ale w politycznym interesie, skutkującym dostęp do ogromnych pieniędzy. Zapewnił, że komisji śledczej uda się doprowadzić do wyjaśnienia kwestii związanych z tą sprawą. - Proszę o obserwowanie prac komisji, bo to na pewno będzie pouczająca lekcja o tym jak nie powinna być w państwie sprawowana władza i jak głęboko wskutek tego doszło do upadku państwa - mówił. - Komisja działa w regułach procedury karnej, prowadzi postępowanie dowodowe, wychwytuje przy fałszywych zeznań bez kłopotu. Większość członków komisji pokazała, że wie na czym polega praca śledcza i jeśli tylko nie będzie się nam przeszkadzać, zwalczać utrudniać działania, to jesteśmy w stanie wyjaśnić tę sprawę aż do bólu. Wassermann twierdzi, że spotkał się z działaniami, które tę pracę mają utrudnić. - Docierają do mnie informacje nie tylko specjalnych działaniach, ale i specjalnej grupie, która ma je podejmować. Są to działania skierowane z jednej strony na wykluczenie mnie z komisji, co ostatnio prezentował w komisji poseł Różański współdziałając z "Trybuną" i posłem Siemiątkowskim. Ale są też i inne działania , które mają mnie nakłonić do braku dociekliwości, o których może innym razem opowiem. Przewodniczący komisji śledczej nie wykluczył istnienia "grupy trzymającej władzę", podobnej jak w sprawie "Rywingate". Tylko, jego zdaniem, jest ona "o wiele szersza, są przesłanki, że może być ona uzupełniona o świat zorganizowanej przestępczości, dawne i współczesne służby specjalne, a także służby rosyjskie". Stwierdził także, że komisja bierze pod uwagę możliwość, że śmierć Marka Karpa nie była wypadkiem. - W sprawie tzw. mafii paliwowych ściśle związanych z Orlenem znane są przypadki śmierci i niewyjaśnionych zniknięć. Wiedza, którą posiadał Marek Karp była ogromna i mogła być niebezpieczna dla tych, którzy w aferze Orlenu uczestniczyli.Trzeba założyć wersję śledczą, że Karp za tę wiedzę mógł zapłacić życiem, ale na dzisiaj nie można także odrzucić wersji, że uległ tragicznemu wypadkowi. Trzeba bardzo dokładnie sprawdzać obydwie te wersje. Podobnie jest w przypadku śmierci szefa biura PiS w Radomiu Piotra Mitana. - Także w tym przypadku prokuratura powinna założyć podobną wersję jak w sprawie śmierci Karpa - mówi Wassermann. Gość "Faktów" zapewnia, że chce uchronić przed "nieszczęśliwym wypadkiem" Arkadiusza G., jednego z prezesów największego w Polsce prywatnego importera paliw, spółki BMG, poszukiwanego przez krakowską prokuraturę listem gończym w związku z aferą paliwową, zarzuca mu się wyłudzanie podatku VAT i akcyzy przy obrocie paliwami płynnymi. - Robię wszystko, żeby przekonać prokuraturę, aby G. mógł być świadkiem koronnym. Bo on ma kapitalną wiedzę i niezwykłą pozycję w świecie mafii paliwowej. To szokujące, że od tak długiego czasu nie można go zaaresztować, chociaż dziennikarze polscy bez problemu nawiązali z nim kontakt za granicą, rozmawiali i nakręcili film z tej rozmowy. To kompromituje polskie organy ścigania - stwierdził. Wassermann zapowiedział też, że komisja mimo wszystko będzie chciała przesłuchać prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. - No cóż, człowiek niewinny zazwyczaj jest spokojny, nie emocjonuje się. Z jednej strony należy rozumieć prezydenta, bo nigdy jeszcze nie miał z taką sytuacją do czynienia, bo wiele osób nad tym czuwało. Z drugiej strony samo przeprowadzanie dowodów bywa czasem nieprzyjemne, bo trzeba wydać dokumenty, z których daje się wyciągnąć nie zawsze przyjemne dla ich depozytariusza, wnioski. W Polsce każdy takiemu obowiązkowi złożenia zeznań czy wydania dowód w sprawie musi się poddać. Jeśli nie, to wtedy procedura może uruchomić przymus. Przeczytaj pełną relację z czata