W republice zamieszkiwanej przez mnichów ortodoksyjnego obrządku wschodniego czas jakby się zatrzymał. Obowiązują tam do dziś średniowieczne edykty i bulle bizantyjskich cesarzy. Innowierca nie ma na Athos łatwo. Republika ortodoksyjnych mnichów rządzi się własnymi regułami i zasadami. A jedną z nich jest ostrożne - mówiąc delikatnie - podejście do innowierców. Czego członkowie innych kościołów mogą spodziewać się na świętej górze Athos? Badawczy wzrok i krótkie pytanie "Ortodoks?", to powitanie z jakim najczęściej spotyka się przybysz w athosańskich klasztorach. Przeczące kiwanie głową powoduje, że można stać się gościem drugiej kategorii. Gdy Konrad Piasecki próbował obserwować przebieg mszy w głównej części jednego z kościołów, okazało się że miejsce dla nieortodoksów jest w przedsionku. Z kolei w klasztorze Agiou Pavlou dziesięciowiekowy podział na chrześcijan wschodnich i zachodnich owocuje swoistym gettem stołowym. Jedni i drudzy podczas posiłku siedzą w dwóch różnych częściach sali. Na szczęście niechęć athosańskich mnichów do powiewów ekumenizmu i tak nieco maleje - jeszcze niedawno nieortodoksi podobno słyszeli tu zapewnienia że zgniją w piekle. ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z ATHOS