Rząd Indii pod kierownictwem premiera Narendry Modiego postawił sobie za cel dojście do 175 GW zainstalowanej mocy czystej energii do marca 2022 roku. Z tego 100 GW ma pochodzić z energii słonecznej, 60 GW z projektów wiatrowych, a pozostała moc - z małych elektrowni wodnych (do 25 MW) i elektrowni na biomasę. W perspektywie długoterminowej natomiast rząd zapowiada dojście do 450 GW z OZE. Ambitne cele to wyzwanie Nie wiadomo co prawda, czy uda się zrealizować w terminie plan na 2022 rok, bo pojawił się szereg problemów związanych z taryfami, nabywaniem gruntów, cłem importowym na ogniwa fotowoltaiczne. Do tego doszedł kryzys w tamtejszym sektorze bankowym, co nie pozostało bez wpływu na rozwój projektów związanych z OZE. Agencja ratingowa CRISIL ocenia, że Indie nie dojdą do 100 GW mocy słonecznej i 60 GW wiatrowej nawet do 2024 roku. W zakreślonym pierwotnie terminie kraj ten noże liczyć realnie na 59 GW z elektrowni słonecznych i 45 GW z wiatraków. Przy czym sam rząd podtrzymuje wcześniejsze założenia. Ale i tak kraj, który zamieszkuje 1,4 mld ludzi, dokonał zasadniczego postępu, jeśli chodzi o rozwój rynku energii, w tym odnawialnej. Od 2000 roku dostęp do energii elektrycznej uzyskało ponad 700 mln obywateli. Podjęte zostały też prace nad poprawą wydajności energetycznej. Rząd dąży, poza zwiększaniem udziału OZE, do wzrostu znaczenia gazu w tamtejszym systemie. Zakłada, że do 2030 roku udział błękitnego paliwa w koszyku energetycznym zwiększy się do 15 proc. z 6 proc. obecnie. Produkcja gazu nie nadąża jednak za popytem, który w 2040 roku może wynieść 185 mld m sześc. (wydobycie w kraju ma w tym czasie wynieść ok. 75 mld m sześc.). Coraz więcej surowca pochodzi więc z importu. Węgiel pozostanie w grze Oczywiście podstawą systemu energetycznego wciąż pozostaje węgiel. Stanowi dwie trzecie miksu przy produkcji energii i jedną czwartą w przemyśle. Nowe elektrownie węglowe są bardziej wydajne i w większym stopniu odpowiadają na wyzwania związane z ograniczaniem zanieczyszczenia powietrza. Mają one za cel stabilizację systemu opartego częściowo na odnawialnych źródłach, które zawodzą, gdy brakuje słońca czy wiatru. Cały czas obciążenie stanowią jednak stare jednostki. Indie chcą zwiększyć wydobycie węgla z 770 mln ton w 2018 r. do miliarda ton rocznie do roku 2020. W tym celu podpisały nawet porozumienie o współpracy z Polską, licząc na wsparcie m.in. w zakresie stosowania czystych technologii węglowych, a także wymiany informacji i doświadczeń instytutów i środowisk akademickich. Szacuje się, że zasobów węgla w Indiach wystarczy na 136 lat. Rząd kierowany przez Modiego zaproponował zwolnienie firm węglowych z podatku od wydobycia i importu węgla. Dzięki temu producenci mają uzyskać środki na technologie ograniczające zanieczyszczanie środowiska. Część ekspertów obawia się jednak, że zmiana ta sprawi, iż węgiel zyska na konkurencyjności w porównaniu z odnawialnymi źródłami energii i spowolni rozwój OZE. Tymczasem w ostatnich kilku latach inwestycje w energię odnawialną przewyższały wydatki na paliwa kopalne. Atom? Jak najbardziej W latach 2017-2018 zapotrzebowanie na energię w szczycie wyniosło w Indiach ponad 164 GW. Całkowita moc zainstalowana to ponad 330 GW. Energię wytwarzano z węgla (66,2 proc.), wody (blisko 14 proc.), energii odnawialnej (ponad 18 proc.) oraz energii jądrowej (2 proc.). Indie posiadają 22 działające reaktory jądrowe o łącznej mocy 6255 MWe. Do 2024 roku planują ją potroić. W trakcie budowy jest siedem kolejnych jednostek. By uczynić kraj istotnym graczem w sektorze energii jądrowej władze kraju zamierzają wydać zezwolenia na bezpośrednie inwestycje zagraniczne w energetykę jądrową. Indie muszą inwestować, bo według szacunków zapotrzebowanie na energię podwoi się tu do 2040 roku. Wymagać to będzie sporej pracy i znaczących wydatków. Polska bardziej zachowawcza Na tle Indii plany Polski nie wyglądają nadzwyczaj ambitnie. W Krajowym Planie na Rzecz Energii i Klimatu Polska deklaruje, że w ramach realizacji ogólnounijnego celu osiągnie 21 proc. udziału OZE w finalnym zużyciu energii brutto do 2030 roku, przy czym w 2022 roku ma to być 15 proc., w 2025 roku 17 proc., a w 2027 roku 19 proc. Są też plany dotyczące atomu. Najnowszy projekt Polityki Energetycznej Państwa do 2040 r. przewiduje budowę 6 reaktorów o mocy od 6 do 9 GW, uruchamianych stopniowo od 2033 r. Jak na razie za projekcjami nie idą jednak realne działania, dlatego rynek pozostaje sceptyczny, jeśli chodzi o te zapowiedzi. W Polsce w 2019 roku produkcja energii elektrycznej, według danych PSE, spadła o 3,9 proc., do 158,8 TWh. W minionym roku w elektrowniach zawodowych w Polsce wyprodukowano 78,2 TWh energii elektrycznej z węgla kamiennego, co oznacza spadek o ponad 5 proc. rdr. Z kolei produkcja z węgla brunatnego wyniosła 41,5 TWh, po spadku aż o 15,4 proc. Wzrosła natomiast produkcja energii w elektrowniach wiatrowych o ponad 19 proc., do 13,9 TWh oraz produkcja energii w oparciu o gaz - o ponad 26 proc., do do 12,1 TWh. Udział energii wyprodukowanej z węgla wyniósł w kraju w 2019 roku ok. 75 proc. Tymczasem, według projektu polityki energetycznej Polski, w ciągu dekady ma on spaść do 60 proc. W Unii duże różnice Jak podaje Eurostat, w 2018 roku udział energii ze źródeł odnawialnych w końcowym zużyciu energii brutto w Unii Europejskiej wyniósł w 2018 roku 18 proc. Cel Unii to osiągnięcie 20 proc. energii z OZE do 2020 roku i minimum 32 proc. do 2030 roku. Liderem w 2018 roku była Szwecja, w której blisko 55 proc. energii pochodziło ze źródeł odnawialnych, a dalej Finlandia (41,2 proc.), Łotwa (40,3 proc.), Dania (36,1 proc.) i Austria (33,4 proc.). Na drugim końcu zestawienia znalazła się Holandia z 7,4-proc. udziałem. Poniżej 10 proc. miały też Malta, Luksemburg i Belgia. W Polsce udział ten w 2018 roku wynosił 11,3 proc. Monika Borkowska