Operację przeszły 62 osoby. Zabiegi odbyły się na początku listopada w jednym z obozów na wsi, prowadzonych przez medyczną organizację charytatywną Guru Nanak. Hinduskie władze starają się ustalić dokładną liczbę pacjentów, którzy po tej operacji stracili wzrok. - Na razie wiemy o 24 osobach - mówi Abkinav Trikha, zastepca komisarza gminy Gurdaspur, w północnym stanie Pendżab. Doniesienia mediów sugerują jednak, że poszkodowanych może być wiele więcej. Sprawa budzi obawy władz Indii i skłania do zastanowienia się nad standardami jakości usług medycznych. Wciąż słychać echa sprawy 13 kobiet, które umarły po zabiegu obrzezania w jednym z podobnych obozów w centrum kraju. Rząd za przyczynę śmierci obrzezanych Hindusek uznaje leki, które mogły ulec skażeniu. Niezależny raport opublikowany w zeszłym tygodniu podaje jednak, że kobiety cierpiały na posocznicę. Lekarze podejrzewają, że mogło dojść do użycia tego samego, niesterylnego sprzętu na wielu pacjentkach. Rządowy lekarz stwierdził, że badane osoby straciły wzrok po tym jak poddały się listopadowemu zabiegowi. - Przyszli do nas w bardzo złym stanie. Zakażenie już się rozprzestrzeniło - wyjaśnia na antenie NDTV Karanjeet Singh. Dodaje też, że obecnie szanse na przywrócenie wzroku operowanym są obecnie coraz mniejsze. Problem wyszedł na jaw, kiedy do lekarzy zgłosili się pierwsi poszkodowani. Było to na początku tego tygodnia. - Wszystkie 24 osoby przyszły do nas w środę i powiedziały o obozie, w którym były operowane - wyjaśnia Ravi Bhagat, zastępca komisarza z sąsiedniego dystryktu Amristar, gdzie znajduje się szpital, do którego zgłosili się poszkodowani pacjenci. - Pacjenci zostali przyjęci do szpitala, ale ich wzroku nie dało się uratować - zaznacza. Urzędnik podkreśla, że w obozie operowano bez rządowego pozwolenia. Przeciwko placówce, gdzie były prowadzone zabiegi, Charytatywnemu Szpitalowi Guru Nanak, założono sprawę sądową. AFP nie udało się uzyskać komentarza władz Guru Nanak - byli nieosiągalni dla mediów.