Po weekendzie opady powinny być przelotne i niewielkie i nie powinno być wtedy burz. Od poniedziałku IMiGW zapowiada też ochłodzenie: od 12 stopni Celsjusza na północy do 18 stopni na południu. Dyrektor naczelny IMiGW Mieczysław Ostojski podkreślił przy tym, że wysokość fali kulminacyjnej na Wiśle w Warszawie wyniesie między 750 a 770 cm, a więc nie przekroczy 780 cm, które jest poziomem alarmowym. Fala ta - według przewidywań synoptyków - dotrze do Warszawy w piątek o godz. 19 z dokładnością do trzech godzin. Dyrektor tłumaczył, że mniejszy niż pierwotnie przywidywano poziom wód Wisły w stolicy wynika z tego, że woda przerwała wały w innych miejscowościach, m.in. w Sandomierzu. Dodał, że woda, która wystąpiła w innych miejscowościach z brzegów, wraca teraz do rzeki, dlatego Warszawie nie będzie obniżenia poziomu fali aż do niedzieli, do późnych godzin wieczornych. Marianna Sasim, specjalista z Centrum Nadzoru Operacyjnego uspokajała, że obniża się stan wody we wszystkich rzekach w Dorzeczu od Górnej Wisły do ujścia Sanu. - Od Zawichostu do Kępy Polskiej mamy przekroczony stan alarmowy, ale jest to stan zbliżony do stanu kulminacyjnego. Sytuacja na tym odcinku utrzyma się - powiedziała Sasim. Przedstawiciele IMiGW zaznaczyli, że w dorzeczu Odry wysokie stany notuje się na całym odcinku od granicy kraju do ujścia Bobru. Fala kulminacyjna nie dotarła jeszcze do Wrocławia. Ale przyrosty są już nieduże: kilkanaście cm na dobę. Przyrosty wody w polskich rzekach stopniowo się zmniejszają, do czasu fali kulminacyjnej nie powinny rosnąć więcej niż 3-4 cm na godzinę - uspokajali przedstawiciele IMiGW. - Nasze międzywala są niewykoszone. Jeśli nie wyczyścimy obwałowań, to za 10 lat przy takich samych opadach poziom wody będzie znacznie wyższy. Zarośnięte obwałowania zmniejszają przepływ wody - podkreślił Ostojski. Polska walczy z powodzią - raport specjalny Sprawdź prognozę dla swojego regionu!