Zdaniem szefowej Kancelarii Prezydenta Jolanty Szymanek-Deresz, prezydent Aleksander Kwaśniewski będzie mógł zarządzić zbliżające się referendum europejskie na dwa dni, jeśli będą gwarancje maksymalnego zabezpieczenia głosów w nocy, między pierwszym a drugim dniem głosowania. Szymanek-Deresz przypomniała, że prezydent optował za jednodniowym referendum po otrzymaniu opinii PKW, która stwierdziła, że nie ma przepisów, które gwarantowałyby całkowite zabezpieczenie głosów w nocy. Dodała jednak, że jeśli "okaże się, że takie gwarancje będą mogły być stworzone, to wówczas, jako organ zarządzający referendum, prezydent będzie mógł je zarządzić na dwa dni". Minister ds. referendum europejskiego Lech Nikolski powiedział, że nie ma jeszcze wyrobionego zdania, czy referendum to powinno trwać jeden, czy dwa dni. Według niego jednak, badania opinii społecznej wykazują, że obecnie nie ma wyraźnego społecznego zapotrzebowania na dwudniowe referendum europejskie. Zaznaczył jednak, że "technicznie" dwudniowe referendum jest do przeprowadzenia i możliwe jest zagwarantowanie bezpieczeństwa kart do głosowania i urn. Według Nikolskiego, w sprawie tego jak długo trwać ma referendum, najważniejszy będzie ostatecznie głos opinii publicznej. Według szefa Komisji Ustawodawczej Ryszarda Kalisza (SLD), organ, który będzie zarządzał referendum europejskie, zdecyduje o tym, ile dni będzie ono trwało w momencie, gdy będzie postanawiał o dokładnej dacie referendum i kiedy będzie wydawał decyzję o kalendarzu referendalnym. To wszystko będzie się działo już po podpisaniu Traktatu Akcesyjnego, czyli najwcześniej pod koniec kwietnia dowiemy się, ile dni będzie trwało referendum europejskie. Jeszcze nie wiadomo, czy to prezydent za zgodą Senatu, czy Sejm zarządzi referendum europejskie. Szymanek-Deresz powiedziała, że jeszcze nie ma dyskusji na ten temat. Zdaniem Kalisza, nie będzie "żadnego sporu politycznego" w sprawie tego, czy to Sejm, czy prezydent za zgodą Senatu zarządzi referendum europejskie. Posłowie odrzucili poprawkę zabraniającą stowarzyszeniom i fundacjom udziału w kampanii przedreferendalnej oraz poprawkę zakazującą finansowania tej kampanii ze środków zagranicznych. Z tego powodu poseł LPR Zygmunt Wrzodak uznał ją za tragiczną, a Liga ma wątpliwości czy wynik np. referendum europejskiego będzie można uznać za wiążący. Według Wrzodaka, LPR rozważa zaskarżenie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Posłowie lub prezydent ustalą treść pytania, jakie zostanie zadane obywatelom w czerwcowym referendum o przystąpieniu Polski do UE - taką poprawkę do ustawy o referendach przyjął dzisiaj Sejm. Posłowie postanowili wykreślić z projektu ustawy przepis, zgodnie z którym pytanie referendalne w sprawie naszej akcesji do UE musiałoby brzmieć: Czy wyrażasz zgodę na ratyfikację przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej umowy międzynarodowej z dnia 16 kwietnia 2003 roku "Traktat pomiędzy Austrią, Belgią, Danią, Finlandią, Francją, Grecją, Hiszpanią, Holandią, Irlandią, Luksemburgiem, Niemcami, Portugalią, Szwecją, Wielką Brytanią i Włochami (państwami członkowskimi Unii Europejskiej) a Republiką Czeską, Estonią, Cyprem, Łotwą, Litwą, Węgrami, Maltą, Rzeczpospolitą Polską, Słowenią i Słowacją w sprawie przystąpienia Republiki Czeskiej, Estonii, Cypru, Łotwy, Litwy, Węgier, Malty, Rzeczypospolitej Polskiej, Słowenii i Słowacji do Unii Europejskiej?". Jak podkreślił Bogdan Klich (PO), tak sformułowane pytanie byłoboby nieczytelne dla obywateli. Według niego, mogłoby nawet wpłynąć negatywnie na wynik referendum.