W połowie stycznia 2004 r. Barbara D. zawarła z Danutą J., Eweliną Z. i Katarzyną C. umowy o dzieło, z treści których wynikało, iż wymienione zobowiązały się do wykonywania koncertów piosenek oraz tańca. Tymczasem zatrudnione w agencji niewiasty trudniły się nierządem, zaś otrzymywane pieniądze przekazywały Barbarze D. Całość pieniędzy w kwocie 150 zł, które otrzymywały za godzinny pobyt z mężczyzną, przekazywały właścicielce, z czego ta miała zatrzymać dla siebie 70 zł. Czasami tak uzyskane pieniądze przekazywały Janowi S. "Przesłuchane w charakterze świadków niewiasty zaprzeczyły, by przy ulicy Rudzkiej tańczyły tudzież śpiewały, gdyż nie było tam po temu warunków. Zeznały jednak, że dodatkowo czynności te wykonywały na terenie hotelu Widok" - w takim oto dowcipnym stylu pewien prokurator sformułował akt oskarżenia przeciwko Janowi S. i Barbarze D. ubarwiając tym samym nieco ponurą historię dwóch miejscowych panien zwerbowanych potem do pracy w przybytku miłości o romantycznej nazwie "Intym" w Zagrzebiu. No i proszę. Okazuje się, że nasi oskarżyciele też tryskają zdrowym humorem. A wydawałoby się, że wszyscy jak jeden mąż to gnuśnicy, nie potrafiący nic innego, tylko wciąż oskarżać i oskarżać, a potem na salach sądowych częstować pozostałych uczestników procesu gburowatymi minami. Nic z tych rzeczy! Przygotowane do przewozu Cytowany prokurator pisze dalej w swoim akcie oskarżenia: "Komenda Rejonowa Policji w ... powiadomiona została przez Danutę J. o kradzieży biżuterii, której sprawcą miał być zdaniem poszkodowanej Jan S., konkubin Barbary D., właścicielki miejscowej agencji towarzyskiej Crazy Girls. Danuta J. była jedną z dziewcząt, z którą właścicielka przybytku spisała umowę na 'wykonywanie tańców i śpiewanie w pomieszczeniach hotelu Widok oraz budynku należącym do Jana S.'" I w związku z tym oskarża Jana S. o to, że: "... działając wspólnie i w porozumieniu z inną osobą oraz przestępstwem ciągłym poprzez oferowanie atrakcyjnej pracy dostarczył do klubu w Chorwacji Joannę R. i Janinę T. zwerbowane w celu uprawiania tam przez nie nierządu w ten sposób, że dowiózł Joannę R. do granicy polsko-czeskiej w Chałupkach, a następnie przekazał innej osobie, zaś Renatę H. przygotował do przewozu". Trudno było jej dać radę Inny przedstawiciel organów ścigania noszący togę z czerwoną wypustką miał wątpliwą przyjemność badać sprawę morderstwa kobiety, dokonanego przez pewnego pijaczka rodem z Dąbrowy Górniczej. W końcu oskarżył go zabójstwo, a w akcie oskarżenia napisał tak: "...Przesłuchany w charakterze podejrzanego Zbigniew M. przyznał się do popełnienia pierwszego z zarzucanych mu czynów i wyjaśnił, że nigdy nie chciał zabić żony. Nie wie jak doszło do tego tragicznego zdarzenia. Z żoną często się kłócili. Jak podaje, gdy jego żona popiła, to trudno było jej dać radę. W trakcie awantur rozbijała mu na głowie różne przedmioty". A co bało dalej? Dalej... ... Zbigniew M. uderzył żonę ręką w twarz. Mirosława M. złapała leżący obok pieca pogrzebacz i uderzyła nim męża, który następnie uciekł do pokoju. Mirosława M. udała się za mężem chcąc go powtórnie uderzyć, lecz Zbigniew M. wyrwał żonie pogrzebacz i odrzucił go. Mirosława M. wybiegła do kuchni, a po chwili wróciła do pokoju niosąc nóż. Zbigniew M. próbował wyrwać jej nóż i doszło między nimi do szarpaniny, w efekcie której upadli na stojącą w pokoju wersalkę. Mirosława M. chwytając się za pierś wybiegła z mieszkania. Zbigniew M. zamknął za żoną drzwi krzycząc "franco, nie wejdziesz do mieszkania". Po zamknięciu drzwi zauważył leżący na podłodze w pokoju nóż. Nie było na nim krwi. Podejrzany schował go za pasek w spodniach. Nie wie co działo się z żoną po wyjściu z mieszkania. Jak podaje sądził, że poszła na policję. Stojąc w oknie zauważył, że pod ich blokiem stoi karetka pogotowia, ale to też nie zwróciło jego uwagi, ponieważ często przyjeżdża karetka do sąsiadki z dołu. W końcu jednak policjanci zatrzymali podejrzanego i odstawili do aresztu. I niech nikt nie sądzi, że się przyznał. Wręcz przeciwnie. - Podejrzany nie przyznał się do drugiego z zarzucanych mu czynów i podał, że często, gdy był pod wpływem alkoholu wszczynał awantury z żoną, ale zawsze na drugi dzień pytał ją, " czy czegoś nie nawywijał". Bili się z żoną w czasie kłótni, ale było to obopólne. Nigdy nie znęcał się nad żoną lub synem. To raczej żona go biła, wszystkie wazony w domu strzaskała na jego głowie. Brawo!