To był nietypowy pogrzeb. Honorowe warty przy trumnie pełniły głowy państwa, dzieci, studenci i politycy. Śpiewały zespoły ludowe a Orkiestra Simona Bolivara grała ulubione piosenki zmarłego prezyenta. Wiceprezydent, Nicolas Maduro, narzekał, że świar źle traktował Chaveza. "Nie było przywódcy w historii naszej ojczyzny, bardziej poniżanego, prześladowanego i atakowanego jak nasz komendant - prezydent" - mówił. Dzisiejszej nocy (24.30 czasu środkowoeuropejskiego), przy trumnie zmarłego, Maduro zostanie zaprzysiężony na prezydenta. Będzie sprawował urząd do wyborów, które mająz ostać ogłoszone w ciągu 30 dni. Szefowie państw i rządów z ponad trzydziestu krajów zmieniali się jako asysta honorowa przy trumnie w czasie pogrzebu prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza. Przy katafalku był m.in. następca tronu hiszpańskiego książę Filip razem z prezydentem Meksyku Enrique Peną Nieto. Jako pierwsi stanęli w piątek przy trumnie zmarłego prezydent Kuby Raul Castro, Chile - Sebastian Pinera, Kostaryki - Laura Chinchilla, Boliwii - Evo Morales, Nikaragui - Daniel Ortega i Ekwadoru - Rafael Correa. Wśród osobistości uczestniczących w pogrzebie był również sojusznik Chaveza, który starał się o poprawę jego stosunków z Waszyngtonem, były prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva. Ostatnią zmianę asysty honorowej stanowili prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka i prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad. Stany Zjednoczone reprezentowali dwaj przedstawiciele Partii Demokratycznej: członek Izby Reprezentantów, Demokrata z Nowego Jorku Gregory Meeks i były członek Izby, Demokrata z Massachusetts William Delahunt. Dziesiątki tysięcy zwolenników zmarłego prezydenta zgromadzonych wokół Akademii Wojskowej, gdzie odbywały się uroczystości pogrzebowe, śledziły ich przebieg na olbrzymich monitorach, podobnie jak przedstawiciele międzynarodowych mediów. Agencja AP, która szczegółowo relacjonowała przebieg uroczystości pogrzebowych z udziałem mężów stanu, sławnych artystów i sportowców z całego świata, nadała także reportaż z zamożnej dzielnicy "górnego Caracas", położonej na wzgórzach w zachodniej części miasta. "W parku w dzielnicy Floresta ubrani sportowo mężczyźni i kobiety uprawiali aerobik i jogging, podczas gdy inni odpoczywali na ławkach. Nikt z tych ludzi nie zamierzał oddawać ostatniej posługi comandante Chavezowi" - pisze AP. "Nie jestem tak skrajny, aby twierdzić, że niczego nie zrobił, ale jeśli rozpatrywać rzecz w kategoriach makro, ponosi winę za to, że jesteśmy w złej sytuacji" - powiedział 44-letni prawnik Eduardo Perez, majstrując przy silniku swego Forda Explorera - czytamy w depeszy. Dziennikarz AP cytuje też rozmowę ze spotkanym w parku 62-letnim menedżerem formy produkującej windy, który wyraża nadzieję, że po śmierci Chaveza sprawy ułożą się lepiej w Wenezueli. "Ten człowiek wyrządził wiele szkody, ponieważ zawsze chciał pozyskiwać masy i jego niezwykle populistyczny rząd, który rozdawał wszystko ludziom, trwonił pieniądze, nic właściwie nie robiąc" - mówił menedżer.