- Jest wiele podobieństw, między tymi dwoma wydarzeniami, ale jest też wiele istotnych różnic. To, co łączy te demonstracje, to podobne postulaty protestujących, ich wiek. Warto zauważyć, że są to młodzi ludzie, głównie studenci, a nawet gimnazjaliści. Protesty łączy też wisząca w powietrzu groźba użycia siły - tłumaczy w rozmowie Interią Radosław Pyffel socjolog, prezes think tanku Centrum Studiów Polska- Azja. - Są też jednak istotne różnice. Hongkong to nie Chiny, a autonomia. Tutaj porządek musi zaprowadzić lokalna władza, ponieważ gra nie dotyczy całych Chin. Użycie siły będzie ostatecznością. Władze swoje działania rozpoczną prawdopodobnie od korumpowania elit - dodaje Radosław Pyffel. Niepokój może budzić fakt, że żadna ze stron nie chce zdecydować się na negocjacje i kompromis. - Postulaty studentów są niemożliwe do zaakceptowania przez władze. Po pierwsze, zaakceptowanie żądań studentów to rozbieżność z mini konstytucją Hongkongu z lat 90. Kolejną przeszkodą są powody strukturalne, gdyby zaakceptowano takie rozwiązania doszłoby do eskalacji żądań wewnątrz całych Chin, gdyż takie działania powodują natychmiastowy efekt domina. Ponadto, w kulturze uwarunkowane jest, że władza, która ustępuje, traci twarz. Jedynym rozwiązaniem jest obustronne podjęcie negocjacji. Takie wyjście z sytuacji może okazać się jednak bardzo trudne, ponieważ młodzi, pełni entuzjazmu ludzie nie myślą w kategoriach kalkulacji - podsumowuje Radosław Pyffel prezes think tanku Centrum Studiów Polska-Azja.