Za kilogram ziemniaków hiszpański rolnik dostaje średnio 17 centów. Segregowanie i pakowanie podnosi cenę o 40 proc. Do tego trzeba doliczyć przewóz, marketing i marżę sprzedawcy, która zwykle sięga 20 proc. Zanim kartofel trafi na stół, jego cena zwiększa się siedmiokrotnie. O ponad 600 proc. drożeje cebula, nieco mniej pomarańcze, a o 300 proc. - wieprzowina i pomidory. - Wyhodowanie kilograma brzoskwiń kosztuje mnie 35 centów. W skupie dostaję za nie 20 centów, poniżej opłacalności, a w sklepie owoce kosztują powyżej 2 euro - narzeka w rozmowie z Interią Sergi Penya, ogrodnik spod Lleidy w Katalonii. Rolnicze związki zawodowe - Asaja, COAG i UPA - zaapelowały do rządu o pomoc. Chcą aby gabinet Pedro Sancheza ustawowo wyznaczył minimalne ceny skupu. Oczekują też od supermarketów zmiany strategii handlu. Teraz największe sieci sprzedają zaledwie 7 proc. wyhodowanych w Hiszpanii owoców i warzyw. Tyle samo trafia do przetwórstwa a 6 proc do restauracji, hoteli i na targowiska. Reszta - 80 proc. - na eksport. - W supermarkecie łatwiej jest kupić jabłka z Chile czy Argentyny niż z naszych sadów, które rosną pod Barceloną - skarży się Interii Penya. Przeszkodą jest cena, która mimo transportu, jest niższa od lokalnej. Z oskarżeniami rolników nie zgadzają się sprzedawcy, którzy zwracają uwagę, że ceny żywności w Hiszpanii są niższe od średniej europejskiej, bo - jak twierdzą - utrzymują niskie marże. Wskazują, że rozwiązaniem może być skrócenie łańcucha pośredników i kupowanie produktów bezpośrednio od rolników, a nie jak teraz od spółdzielni rolnych i hurtowników. - Na każdym poziomie do cen produktów trzeba doliczyć nakład pracy. A praca w Hiszpanii drożeje - wskazuje Ignacio Garcia Magarzo, rzecznik Asedas, zrzeszenia największych supermarketów. O działania zaapelował do sprzedawców premier Hiszpanii, Pedro Sanchez. - To jest nie do zaakceptowania, żeby ceny plonów rolnych spadały i spadały, a ceny w sklepach rosły i rosły - mówił kierujący hiszpańskim rządem. Sanchez jeszcze w tym tygodniu spotka się z reprezentantami największych sieci supermarketów. Rolnicy tymczasem zapowiedzieli, że wkrótce wyjdą na ulicę. Ewa Wysocka