W sobotę w Madrycie odbył się protest przeciwko premierowi Pedro Sanchezowi, który kilka dni wcześniej zapewnił sobie kolejną kadencję rządów w Hiszpanii. By zdobyć potrzebne głosy lider PSOE (Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza) zawarł umowę koalicyjną z separatystami katalońskimi z partii Junts. Na ulice stolicy Hiszpanii wyszło w związku z tym 170 tysięcy osób, chcących wyrazić sprzeciw wobec zawartego w treści umowy zapisu o zastosowaniu prawa łaski wobec osób skazanych za przestępstwa popełnione w związku z dążeniem Katalonii do uzyskania niepodległości. Hiszpania. Protest w Madrycie. Mają dosyć Sancheza Jeśli prawo łaski zostanie zastosowane, do kraju będzie mógł wrócić lider partii Junts Carles Puigdemont. W 2017 roku polityk uciekł do Belgii po przeprowadzeniu w Katalonii referendum niepodległościowego, które Sąd Najwyższy uznał za nielegalne. Protestujący uważają Pedro Sancheza za "zdrajcę narodu", który zaprzedał jedność państwa dla zaspokojenia osobistej żądzy władzy. Wśród konserwatywnej części społeczeństwa i polityków ją reprezentujących panuje przekonanie, że zastosowanie prawa łaski wobec separatystów stanowi atak na Konstytucję i pogwałcenie demokratycznych norm. W manifestacji uczestniczyli m.in. liderzy zasiadających w parlamencie ugrupowań prawicowych: Alberto Nunez Feijoo z Partii Ludowej (PP) i Santiago Abascal z Vox. Pierwszy z nich został we wrześniu odrzucony przez parlament jako kandydat na premiera. Politycy wzięli udział w marszu osobno. Również ich retoryka wobec amnestii nie jest wspólna. Podczas gdy Feijoo uważa, że Pedro Sanchez paktując z separatystami "dzieli Hiszpanów", Abascal twierdzi, że obecne wydarzenia polityczne w kraju są "tak poważne, jak zamach stanu". Protest w Hiszpanii. Pedro Sanchez premierem Już w trakcie negocjacji między socjalistami i separatystami w hiszpańskich miastach protestowały tysiące osób. Gdy dokument został podpisany, celem manifestujących stała się siedziba partii PSOE w Madrycie. Codzienne demonstracje trwają tam od dwóch tygodni. Protestującym nie udało się jednak powstrzymać tego, co po podpisaniu umowy koalicyjnej wydawało się nieuniknione, czyli wyboru Pedro Sancheza przez Kongres na kolejną kadencję na czele rządu. W czwartek w niższej izbie parlamentu jego kandydaturę wsparła większość deputowanych. "Za" głosowało 179 członków izby, "przeciw" było 171 parlamentarzystów. Następnego dnia Pedro Sanchez złożył przysięgę przed królem Filipem VI, wypełniając ostatni formalny krok przed oficjalnym objęciem urzędu. W nadchodzącym tygodniu polityk ma przedstawić skład utworzonego przez siebie rządu. Hiszpania. List emerytowanych wojskowych. Chcą zamachu stanu Choć członkowie hiszpańskiej prawicy używają w związku z objęciem urzędu przez Pedro Sancheza zwrotów takich jak "atak na Konstytucję", "zagrożenie dla demokracji" czy nawet "zamach stanu", politycy nie proponują jednak konkretnych rozwiązań obecnej sytuacji. Pomysł ma za to grupa 50 emerytowanych wojskowych z czasów dyktatury Francisco Franco, którzy podpisali list wzywający wojsko do przejęcia władzy w Hiszpanii celu obrony "jedności terytorialnej, porządku konstytucyjnego i jedności narodowej". Do tej pory hiszpańskie Ministerstwo Obrony nie skomentowało listu wojskowych. Jak podaje dziennik "El País", pracownicy ministerstwa podkreślają jedynie, że wojskowi są na emeryturze i nie mają obecnie żadnych związków z armią. Źródła: El País, AFP *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!