Najgorzej było w Świdnicy. Tam zalana została izba przyjęć szpitala. W Siechnicy i Zagórkach wichura pozrywała dachy. W Uniejowicach koło Złotoryi od uderzenia pioruna zapalił się budynek mieszkalno-gospodarczy. Spłonął dach domu, przyczepa ciągnikowa i chlewnia. W płomieniach zginęło 16 świń. Straty oceniono wstępnie na 60 tysięcy złotych. W rejonie wielkich jezior z kolei, było znacznie groźniej. Podczas burzy na jeziorze Gołdapiwo jeden z żeglarzy wypadł za burtę jachtu. Noc uniemożliwiła poszukiwania, dlatego zostaną one rozpoczęte dzisiaj. W sumie wichura wywróciła trzy jachty. W miejscowości Brożowka drzewo przygniotło kobietę. W stanie ciężkim trafiła ona do szpitala. Tymczasem na Pomorzu Zachodnim pomimo ostrzeżeń przed burzami nic groźnego nie wydarzyło się, a dzisiejszy ranek przywitał mieszkańców województwa zachodniopomorskiego opadami niewiele większymi od kapuśniaka. Nie wiadomo jednak, czy możemy wreszcie odetchnąć z ulgą, ponieważ precyzyjna odpowiedź na to pytanie - przynajmniej jak na razie - leży poza granicami naszego kraju. Układ frontów burzowych znajduje się teraz nad terytorium Niemiec. Za kilka godzin dotrze do Polski i wtedy będzie można mówić o faktycznych rozmiarach zjawiska. Już teraz jednak wiadomo, że zapowiedź swego rodzaju lokalnego kataklizmu nie potwierdzi się, ale wczorajsza informacja wojewody zachodniopomorskiego postawiła wszystkich na nogi. W biurze meteorologicznym urywały się telefony, dzwonili zaniepokojeni mieszkańcy Szczecina i wczasowicze z zachodniego wybrzeża.