Guenter Verheugen urodził się 28 kwietnia 1944 r. w Bad Kreuzenach w Niemczech. Zaczynał jako stażysta w gazecie. Studiował socjologię, historię i politologię. Pierwszą pracę w rządzie niemieckim podjął w biurze prasowym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Jako polityk szybko awansował w szeregach liberalnej partii FDP i w 1978 roku był już jej sekretarzem generalnym. W 1982 roku wystąpił z FDP na znak protestu przeciwko historycznemu odwróceniu sojuszy. Dzięki temu utrzymała się przy władzy, tyle że w koalicji z chadekami zamiast z socjaldemokratami z SPD. Pozwoliło to objąć fotel kanclerski Helmutowi Kohlowi. Verheugen przeniósł się do zepchniętej do opozycji SPD i stał się jednym z najzagorzalszych krytyków Kohla. Z przekąsem wyrażał się o jego wypowiedziach rozbudzających w Polakach nadzieję na wejście do Unii w 2000 roku. Odegrał dużą rolę w polityce Niemiec wobec Bałkanów, popierając udział w interwencji zbrojnej w Kosowie. Od 1983 r. przez 16 lat był członkiem Bundestagu, by we wrześniu 1999 r. zostać komisarzem ds. rozszerzenia Unii Europejskiej. Wielokrotnie odwiedzał Polskę. Żaden inny europejski polityk nie włożył tyle serca w rozszerzenie Unii Europejskiej, co Guenter Verheugen - zapewniali jego współpracownicy przed historycznym szczytem w Kopenhadze w 2002 r. kończącym akcesyjne negocjacje z 10 państwami Europy. Niemiec jest jednym z niewielu komisarzy - członków Komisji Europejskiej naprawdę utożsamiających się z powierzoną sobie misją. Dość łatwo ulega emocjom, więc o swoim zadaniu mówi często z pasją, czerwieni się, niecierpliwi. Zdarza mu się to zarówno wtedy, gdy broni Polski przed zarzutem, że jest niegotowa do członkostwa, jak i wtedy, gdy Polacy oskarżają Unię o skąpstwo, chęć dyskryminowania ich, czy wykorzystywania. Cierpliwie tłumaczył europejskim dziennikarzom, nie mówiąc o przywódcach i komisarzach z innych państw Unii, że rozszerzenie to nie tylko moralny i historyczny obowiązek Unii, ale wielka szansa dla obu stron. Jako dobry przyjaciel Polski i Polaków dodawał, że Polska jako duży kraj ma prawo borykać się z problemami o stosunkowo większej skali niż w wypadku innych krajów kandydujących.