Posłuchaj: Aleksander Gudzowaty: O co panu naprawdę chodzi. Jeżeli o te taśmy, to nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia. Nie dlatego, że się uchylam od odpowiedzi, tylko to nie jest moja sprawa. Wróciłem z Francji do Polski, zobaczyłem tam festiwal i poczułem się jak zawsze. Konrad Piasecki: Ale skąd w takim razie ten festiwal i skąd te taśmy się wzięły? Może powiem tak. Ja wydałem w swoim czasie wojnę służbom. Nie każdy w Polsce tak jak my ma odwagę się bronić przed agresją służb. To służby kreują przecież opinie polityków. To politycy zależą od ich wiedzy. To jest wszędzie zauważalne. Służby mają doświadczenia kilkudziesięcioletnie - już nie powiem z jakiej formacji - ale stamtąd pochodzą i procedura też. Wobec swoich oficerów są niezwykle lojalni. Niech pan sobie to porówna do elitarnego klubu golfowego. To towarzystwo zostało przeze mnie zaatakowane, przez sam fakt, że się przed nimi broniłem. Nie poddałem się ich agresji. W tej chwili mam pełne pasmo intryg z ich strony i to jest jedna z manipulacji. Panie prezesie, ale czy pan nagrał wielu polityków? Ale się pan uparł w tymi nagraniami. Na tym polega - aż przykro mi to mówić - pańskie uproszczenie. Bo zastanawiam się skąd się biorą takie taśmy. Dlaczego Aleksander Gudzowaty rozmawia a Józefem Oleksym i ja to słyszę. A ja panu powiem coś innego. Mnie zatrważa, że taki inteligentny człowiek jak pan, bo to jest rzecz oczywista i niepodważalna, zauważył tylko nagrania. Ja zauważam też treść tych nagrań. Niech pan mi da skończyć. Pominął pan sprawę główną, to jest istnienie w gospodarce organizacji dokładnie na podobieństwo mafii, korzystającej z poparcia służb i polityków. To jest temat, który jest potrzebny Polsce. Sprawa ta nasza to encyklopedyczna ilustracja podatności państwa na nadużycia i świństwa i o tym trzeba mówić. A skąd się wzięły nagrania? Bo nasz zespół bezpieczeństwa - proszę sobie wyobrazić, jakby pan był szefem zespołu bezpieczeństwa - i miałby pan udokumentowane, a nie hipotetyczne informacje, że chcą zabić szefa Bartimpeksu, że chcą porwać jego syna, że cały czas nam dokuczają, to jak by pan zrobił? Ja im dałem wolną rękę, bo to są zawodowcy. I od razu panu powiem, że to nie jest żaden bodyguard, to jest człowiek, który za kilka dni robi doktorat z psychologii. To są autentyczni zawodowcy. Oni wobec tej wielkiej agresji na nas, zastosowali normalne reguły pracy wywiadowczej, które są w policji. To jest efekt. Tak dla uczciwości powiem, że oni nagrywali te taśmy, myślę że oni parę nagrali, tylko dla dyspozycji prokuratora, a nie dla dyspozycji mediów. W mediach znalazły się jakąś czarodziejską sztuczką waszych kolegów i służą innemu celowi. Natomiast mnie dziwi to, że ta nasza sprawa jest całkiem inna, a rozmawiamy wyłącznie o taśmach. Panie prezesie, dlatego, że pan mówi o tej sprawie w bardzo tajemniczy sposób. Pan mówi o jakiejś "Loży minus 5" i zastanawiam się czy to jest loża, do której należy Józef Oleksy, czy Józef Oleksy jest misjonarzem tej loży. Dlaczego pan się boi Józefa Oleksego, bo rozumiem, że to jest wynik pańskich obaw. Ja akurat lubię pana Józefa Oleksego i muszę powiedzieć, że się dziwię procedurom SLD. Dlatego, że ja bym najpierw sprawdził czy Oleksy ma rację, a potem bym go wyrzucał. Ponieważ to towarzystwo ma inne reguły, to ich sprawa, co mnie to obchodzi? To jest trochę tak jak z Pacem i Pałacem, że tam są wszyscy jednakowo winni. To co ja wiem - bo pan oczywiście nie uwierzy, że ja nie wiem - to w rozmowie z Oleksym jest potwierdzenia bardzo ważnego faktu. Ale właśnie jakiego faktu? To jest sprawa dla prokuratora, ja panu tego nigdy nie powiem, bo nie mogę. Ja jestem zobowiązany jako zainteresowany przez to, że w śledztwie mam status pokrzywdzonego. Ale czy w innych rozmowach, które są w prokuraturze też są potwierdzenia jakichś ważnych faktów? Aleksander Gudzowaty: Są. To jest wszystko tak smutne. Ja wiem, że prokuratura nie ujawniła tych faktów, bo technicy jeszcze nie zdążyli obrobić tych taśm. To kto w takim razie ujawnił? Moim zdaniem ci co ujawnili, dziennikarze. A dowiedzieli się od tych, którzy te taśmy oczyszczają. To jest tylko hipoteza. Kossek też nie mógł ich ujawniać, dlatego że one były u nas kilka miesięcy - od września i nie ujrzały światła dziennego, mimo swojej atrakcyjności, prawda? Prokuratura żądając tych taśm od nas, przysłała taki tekst: "Jak pan nie odda, to przeszukanie panu zrobimy". Skąd oni wiedzieli, że są takie taśmy? Bo Kossek im powiedział, że ma udokumentowane konkretne fakty ze śledztwa i po tym poszli. To co jest o lewicy to jest tylko dodatek, deser, tylko że ten deser was zainteresował, a to że w państwie grasuje mafia, to że gospodarka była poddana nieformalnym operacjom, to was w ogóle nie interesuje. Ja się zgodzę, że dziennikarze trochę interesują się pianą tej historii. Nie trochę, tylko wyłącznie. To nie jest tak, jak pan mówi nic takiego, bo to jest ocena standardu państwa i jego obywateli. Tego jak posługujemy się, jakie fakty służą do medialnego zainteresowania. Krótko mówiąc wolicie robić magiel, aniżeli rzetelną informację dla społeczeństwa. Panie prezesie, ale rzetelnie informując. Dużo ma pan takich udokumentowanych spotkań, które wylądowały w prokuraturze? Ja naprawdę tego nie wiem. Daje panu słowo honoru. Nie interesują mnie to. Jestem daleko od tego. Jedno jest prawdziwe w tym co panu teraz powiem, że dokuczyła mi rola kozła do bicia, człowieka, który się boi o swoje życie, że mam świadomość, że służby, z którymi walczymy, to są ludzie niezwykle inteligetni i bezwzględni, tyle tylko, że mają czarne podniebienie. To mnie rzeczywiście martwi i tego się boję. Natomiast to, że powierzchownie to wszystko jest odbierane, że pana interesuje tylko ilość taśm, proszę zadbać i o swój standard. Przecież tak nie można. Posłuchaj: