Granica polsko-białoruska. Prof. Duszczyk: Zorganizowana akcja przemytu ludzi
"Mieliśmy i nadal mamy do czynienia ze zorganizowaną, przez reżim białoruski, akcją przemytu ludzi" - skomentował kryzys na granicy polsko-białoruskiej dr hab. Maciej Duszczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego. Ocenił, że kryzys, w mniejszej skali, trwa dalej, a budowa zapory nie rozwiąże problemu. Zdaniem eksperta należy ostrzec Polaków przed podróżami na Białoruś. "W przypadku nadal możliwego ataku Białorusi na Ukrainę i zamknięcia granicy z Polską, Polacy mogą stać się niejako zakładnikami" - zaalarmował.
Naukowiec ocenił, że kryzys na granicy ma, jego zdaniem, dwa zasadnicze wymiary. Wymiar ekonomiczny, gdzie cześć białoruskiego rządu "zarabia na tym". Drugi, to wymiar polityczny, czyli "próba destabilizacji Polski i UE" oraz wywołanie podziałów społecznych.
Na początku kryzysu, w czerwcu ubiegłego roku, do Polski przez granicę z Białorusią próbowało się przedostać kilkaset osób dziennie. W późniejszych dniach liczba nielegalnych migrantów rosła.
"Reakcja rządu na prowokację reżimu białoruskiego miała elementy pozytywne, jak zabezpieczenie granicy, i negatywne, czyli praktyczne nieprzestrzeganie praw człowieka, łamanie zasad Konwencji Genewskiej oraz siłowe wydalanie imigrantów na stronę białoruską, w tym kobiet z dziećmi" - ocenił Duszczyk.
Nie do zrozumienia jest - zdaniem profesora - opór polskiego MSZ przed uznaniem Białorusi za państwo nieprzestrzegające podstawowych praw człowieka, w tym uchodźców. "Są liczne dowody na to, że służby białoruskie biją i wykorzystują uchodźców wpychając, nawet dzieci, na koncertinę (drut ostrzowy)" - pisze Duszczyk.
Negatywnie postrzega także podejście władz do organizacji pozarządowych i humanitarnych. "Zburzyło to zaufanie, jakie było pomiędzy Strażą Graniczną i NGOs. Mieliśmy do czynienia z zastraszaniem czy represjami, tak jak przeszukanie siedziby i aresztowanie działaczki KIK" - uważa naukowiec.
To, jego zdaniem, spowodowało jeszcze większą chęć pomocy. "Kryzys na granicy spowodował bezprecedensową mobilizację lokalnej społeczności i organizacji społecznych" - zaznaczył. Przytoczył powstałe w tym czasie organizacje pomocowe, które w jego ocenie "bardzo się przydały przy zarządzaniu kryzysem wywołanym wojną w Ukrainie".
Duszczyk przypomniał, że obecnie zmienia się profil osób próbujących przekroczyć granicę. "Są to obywatele państw afrykańskich, co potwierdza moją hipotezę, że mamy do czynienia z próbą otwierania nowego szlaku migracyjnego z Afryki i Bliskiego wschodu do UE" - stwierdził.
Jako rozwiązanie proponuje "stałą i skuteczną akcję informacyjną w państwach pochodzenia migrantów o sytuacji na granicy, tak aby przeciwdziałać propagandzie białoruskiej reklamującej ten szlak". "Konieczne jest wchodzenie w sieci społecznościowe i komunikacja w lokalnych językach" - pisze.
Duszczyk uważa, że budowa zapory nie jest rozwiązaniem w całości skutecznym. "Nadal będą podejmowane próby przekraczania granicy, które zakończą się sukcesem. Zatem nadal będzie problem wydaleń, nieprzyjmowania wniosków i przemieszczaniem się przez Polskę niezidentyfikowanych cudzoziemców" - zaznaczył.
W opinii profesora, należy ostrzec Polaków przed podróżami na Białoruś, gdzie zniesiono dla obywateli naszego kraju obowiązek wizowy. "W przypadku nadal możliwego ataku Białorusi na Ukrainę i zamknięcia granicy z Polską, Polacy mogą stać się niejako zakładnikami" - alarmuje.