Jest to pierwszy ogólnokrajowy strajk w Royal Mail od dwóch lat i stanowi kulminację wcześniejszych pełzających protestów. Główną sortownię poczty w Londynie (Mount Pleasant) pikietowało w czwartek rano ok. 20 pocztowców. Strajk wybuchł na tle sporu o płace, kwestie obciążenia pracą, bezpieczeństwa zatrudnienia i planów prywatyzacji. Związek zawodowy CWU (Communication Workers' Union) jeszcze w czwartek poinformuje o dalszych akcjach protestacyjnych w najbliższym tygodniu. Na konferencji prasowej w siedzibie CWU sekretarz generalny związku Billy Hayes oskarżył w środę wieczorem brytyjskiego ministra ds. biznesu Petera Mandelsona i zarząd Royal Mail o to, że forsują plan prywatyzacji, nie mają długofalowego pomysłu na model usług poczty, a także że udaremnili wcześniejsze próby pokojowego rozwiązania sporu. Związkowcy sądzą, iż jakość usług pocztowych pogarsza się z winy niekompetentnego zarządu. Z kolei kierownictwo Royal Mail argumentuje, iż zmiany są konieczne, ponieważ poczta przegrywa z nowymi technologiami komunikacji. Oskarża też związek, że wyłamuje się z ustaleń przyjętych przed dwoma laty. Po zasięgnięciu opinii prawników CWU wystąpi do sądu przeciw zarządowi Royal Mail w związku z zatrudnieniem 30 tys. okresowych pracowników dla zapewnienia doręczeń przesyłek w czasie strajku i w okresie świątecznym pod koniec roku. CWU uważa, iż jest to próba osłabienia strajku i oskarża zarząd, że zatrudnił łamistrajków. Kierownictwo poczty zatrudnia zwykle ok. 15 tys. okresowych pracowników, ale dopiero przed Bożym Narodzeniem i Nowym Rokiem. Strajk pocztowców najbardziej dotkliwie uderza w małe firmy. 70 proc. spośród ok. 4,8 mln drobnych i średnich przedsiębiorstw zależnych jest od poczty - ocenia federacja małego biznesu. Sondaż ośrodków YouGov i Compass wskazuje, iż 55 proc. ankietowanych uważa, że odpowiedzialny za pocztę minister Mandelson powinien energiczniej zaangażować się w rozwiązanie sporu.