- Wczoraj posprzątałem swoje biurko w gabinecie ministra edukacji, ponieważ udaję się na urlop, ale także dlatego, że sądzę, że na 99 proc. nie wrócę już po urlopie do ministerstwa - powiedział w sobotę Giertych. Jak zaznaczył, swoją ewentualną dymisję zostawił swoim współpracownikom. - Jak premier zażąda tej dymisji, to mu ja przedstawią - powiedział. Według szefa LPR, premier szuka pretekstu do przeprowadzenia wcześniejszych wyborów parlamentarnych i dąży do jak najszybszego oddania władzy. "W związku z tym, że nie radził sobie z niwelowaniem protestów społecznych i ogólną sytuacją w Polsce" - uważa . Jego zdaniem, PiS chce oddać władze także dlatego, aby ułatwić reelekcję Lechowi Kaczyńskiemu w wyborach prezydenckich 2010. "Sądzę, że w ciągu najbliższych dni premier będzie szukał pretekstu, aby odwołać ministrów koalicyjnych i przerzucić na nich odpowiedzialność" - powiedział wicepremier. Tymczasem Giertych jest zdania, że to premier "doprowadził do tego kryzysu i to on jest odpowiedzialny z rozpad koalicji". Giertych zapowiada jednak, że do 10 sierpnia Liga i odpowiedzą na list premiera zawierający "warunki dobrego rządzenia". Według niego, większość zaproponowanych przez szefa rządu warunków to "truizmy". "Nie byłoby przeszkód, gdyby była realna potrzeba dogadania się co do tych warunków, ale jest poszukiwanie pretekstu do zerwania koalicji" - uważa Giertych. W sobotę "Dziennik" napisał, że 30 lipca premier wyrzuci z rządu ministrów LiS. W sierpniu będzie już gabinet mniejszościowy, a potem wybory. To scenariusz polityka PiS na najbliższe dwa tygodnie - pisze gazeta. Decyzja o przyspieszonych wyborach już w PiS zapadła - wynika z informacji, do których dotarł "Dziennik".