"Trudno uwierzyć, ale są ludzie, którzy nie aspirują do władzy" - te słowa generała cytuje w sobotę amerykański dziennik. Na pytanie, czy ma na myśli siebie samego, Sisi potwierdził. Sisi, który kierował obaleniem 3 lipca prezydenta Mursiego, wezwał Stany Zjednoczone, by użyły swoich wpływów do wywarcia nacisku na Bractwo Muzułmańskie, z którego wywodzi się obalony prezydent, aby zakończyć trwający od miesiąca polityczny kryzys w Egipcie. Jak podał Pentagon, Sisi w sobotę poinformował USA, że tymczasowy rząd Egiptu pracuje nad pojednaniem narodowym po obaleniu Mursiego, którego zwolennicy piąty tydzień protestują na ulicach, domagając się przywrócenia go na stanowisko. Sisi rozmawiał telefonicznie z amerykańskim ministrem obrony Chuckiem Haglem, który wyraził zatroskanie przemocą w Egipcie po obaleniu prezydenta popieranego przez Bractwo Muzułmańskie. Hagel wezwał generała do wsparcia procesu politycznego bez wykluczeń - powiedział rzecznik Pentagonu George Little, relacjonując najnowszą z regularnych rozmów Hagla z Sisim. "Washington Post" przytoczył słowa egipskiego generała, oskarżającego administrację prezydenta USA Baracka Obamy o sprawienie zawodu i nieudzielenie Egiptowi właściwego poparcia pomimo groźby wojny domowej. "Zostawiliście Egipcjan. Obróciliście się do Egipcjan plecami i oni tego nie zapomną - cytuje Sisiego gazeta. - Teraz chcecie nadal odwracać się do Egipcjan plecami?". USA w kwestii Egiptu kroczą po delikatnym gruncie, nie chcąc nazywać odsunięcia Mursiego od władzy "zamachem" - co pociągałoby za sobą odcięcie pomocy i mogłoby odciąć Waszyngton od kontaktów z egipskim wojskiem, które korzysta z 1,3 mld dolarów amerykańskiej pomocy wojskowej rocznie. Ale więzy USA z egipskimi siłami zbrojnymi wykazują oznaki napięcia, m.in. w zeszłym miesiącu Obama kazał wstrzymać dostawę do Egiptu czterech myśliwców F-16 - pisze Reuters