Studiują swój wygląd, tuszują nadwagę i skrywając wysiłek próbują iść żwawym krokiem mimo że poranna dyskopatia daje się coraz bardziej we znaki. Cóż, że duch młody i chciałoby się pofikać nawet z tą pulchną czterdziestką stojąca nieraz przed siódmą na przystanku autobusowym. Nie mówiąc już o tej z przeciwka, mieszkającej na drugim podwórku ledwo co po dwudziestce niedoszłej studentce, wyzwalającej swą seksualnością grzeszne wizje. Brr... Ciarki przechodzą na samą myśl o.. Ot, zboczeniec, erotoman - powiedziałaby niejedna baba w moim wieku. Nie, nie jest tak źle z moją męskością - usprawiedliwiam siebie na wszelki wypadek, gdyby ktoś mnie o cokolwiek posądzał. Wszystko to zresztą byłoby poniewczasie. Hm, gdybym miał trochę mniej lat, a także czas i takie warunki ( ma się rozumieć fizyczne i bytowe, jak... jak, nie, nie będę przyrównywał siebie do nikogo znanego i popularnego), a nade wszystko nie gderającą swoją starą (jakaż ona była lata temu - wyjątkowo ponętna. Brr, znów mnie mrowie przechodzi, gdy wspomnę, jak wtedy... pod nieobecność kuzyna... i te dźgające źdźbła w stodole), to teraz wiedziałbym, co kobiety potrzebują. A przecież to niby tak dawno i zarazem taki wyrazisty obraz na ekranie pamięci. Gdybym teraz miał te lata i tak jak ten dziennikarz z trzeciej klatki, co teraz wydał zbiór reportaży z Ukrainy ( był tam podczas pomarańczowej rewolucji) i targa na chatę co jakiś czas długonogie i piersiaste gidie; ponoć są wśród nich studentki, ekspedientka i aktorka z teatru lalek. Ten to może mieć i czas na realizację siebie, to znaczy: pisanie i podrywanie, choć jego samochód nie jest o wiele lepszy i choć on sam jest o te dwie dychy ode mnie młodszy. I cóż z tego, ze więcej zarabia i służbowo jeździ za granice. Też byłem kiedyś w Bułgarii na pracowniczych wczasach, jeszcze jako kawaler. Ale on jest jeszcze wolny, no i młody, i nie ma wrednego szefa ani gderającej żony. I może sobie pozwolić na to czy tamto, bo... Mnie też podobają się pępki z kolczykami, o choćby jak u tej z góry maturzystki Marioli, co ją jeszcze do niedawna dzieciaki z podwórka przezywali: Matiola kokakola, bo często wieczorami na podwórkowej piaskownicy przysiadała i tuląc się do chłopaków z nimi popijała coca colę. I niekiedy, jak widzę takie ponętne młódki coś we mnie buzuje, coś sprawia, że zapominam o swoim wieku, a wyzwalają się wspomnienia z nie tak przecież - jak mi się zdaje - odległych lat, bo przed oczyma pojawiają się sceny, które zapisane zostały w pamięci na trwale. Niejeden zresztą na moim miejscu to samo przeżywa, te same katusze i nie też z pewnością niejedną już mijająca dziewczynę rozebrał oczyma wyobraźni. Co ja jeszcze wymyślę na moje usprawiedliwienie, że nie osiągnąłem tego, co mojej połowicy kuzyn na wsi. Chałupę nową postawił i rozbudował chlewnię. A ja ani dyrektor, ani gwiazdor, ani poeta, choć wiersze mojej Iwonie , jak z nią chodziłem, podobały się, bo były o miłości i o niej: jaka ona jest piękna bowiem przyrównywałem ją do smukłej brzozy, pachnącej róży, a niekiedy nawet do wschodzącego słońca czy rozświetlającego wiosenne niebo księżyca. Ale to było onegdaj, jakby powiedział poeta. Nic po tej romantyczności w nas nie pozostało. Więc nie odniosłem sukcesu jako artysta, i jako urzędnik: jakkolwiek starszy magazynier, to więcej niż magazynier. Widocznie nie poznali się na mnie. Każdy zresztą ponosi porażki i niepowodzenia. . Nie każdy może być aktorem, reżyserem, pisarzem, czy biznesmenem, O czym nie wie tylko moja stara. A może wie, bo nie wyszłaby zapewne za mnie. Wie, że muszę spłacać kredyt za nowe meble i że popołudniu zawsze jestem zmęczony, acz kiedyś często bywaliśmy razem u znajomych, chodziliśmy do kina, cyrku i chyba tez parę razy byliśmy w teatrze, a raz na jakimś koncercie. Iwona wie, że teraz przy oglądaniu telewizji i czytaniu gazet zapadam w drzemkę susła i że wieczorem zwykle nic mi się nie chce. Jeszcze może dawniej, to Iwona jakoś brała inicjatywę - że tak powiem - w swoje ręce, no jakoś nam pod kołdrą, a w zasadzie na kołdrze było miło do tego stopnia, że później moja ślubna dysząc, teraz to fachowo nazywają orgazmem - posyłała mnie do kuchni po szklankę soku, ale najczęściej wody mineralnej. Ma się rozumieć na ochłodę. Od jakiegoś czasu zasypiamy spokojnie, bez wygłupów, chichotów. Lecz czy to można nazwać sukcesem, że człowiek się wyśpi, czy może jeszcze jedną porażką. Krystian Prynda