Na początku i końcu było wielkie rozczarowanie. Wicemistrzynie Polski uległy w czwartej kolejce Euroligi US Valenciennes Olympic 73:79 (20:24, 24:15, 8:17, 21:23). LOTOS: Canty 20, Maksimović 15, Holdsclaw 10, Breitreiner 5 (1x3), Leciejewska 5 oraz Snytsina 16, Waligórska 0, Jujka 0, Zarytska 0. VALENCIENNES: Gomis 17 (2), Zara 15 (4), Ohlde 14, Bade 12, Cserny 11 oraz Koehn 6 (2), Reghaissia 4, Aubert 0, Pochet 0. Wychodzi na to, że nie ma potrzeby rozgrywać meczów, skoro przeczucie nie myli Krzysztofa Koziorowicza. Przed tygodniem dyrektor sportowy Lotosu PKO BP prognozował niespodziankę w meczu z mistrzem Euroligi i gdynianki ograły Spartaka Moskwa. Przed czwartkowym meczem zaś apelował, aby nie lekceważyć Francuzek, choć przegrały dwa pierwsze mecze i... wykrakał. Przyjezdne dominowały na parkiecie w pierwszych i ostatnich minutach. W odniesieniu sukcesu nie przeszkodziła im nawet wysoko przegrana druga kwarta i niekorzystny wynik do przerwy. W miejscowych szeregach ostatecznie zabrakło awizowanej wcześniej Chorwatki Dragoslavy Zakuli. Inauguracyjny punkt dla miejscowych zdobyła Slobodanka Maksimovic w trzeciej minucie z rzutu wolnego. Wówczas Lotos przegrywał 0:8. Minutę później było 7:15 i osiem punktów Emilie Gomis, a w siódmej minucie przyjezdne uzyskały najwyższą przewagę. Prowadziły różnicą 13 punktów (22:9). Gdynianki obudziło dopiero wejście z ławki Katsiaryny Snitsiny. 22-letnia Białorusinka oddała dwa celne rzuty, a drużyna zapisała na swoje konto siedem punktów z rzędu. W ostatnich sekundach pierwszej kwarty Dominique Canty udało się sprowadzić straty do 20:24. Drugą odsłonę "trójką" otworzyła Laurie Michelle Koehn, ale Lotos wciąż był w uderzeniu. Remis został dogoniony przy 34:34 i trafieniu Canty, a po raz pierwszy tego dnia gospodynie objęły prowadzenie po wolnym Anne Breitreiner na 37:36 w sekundę po rozpoczęciu dwóch ostatnich minut przed przerwą. Chamique Holdsclaw poprawiła na 40:36. Co prawda za trzy odpowiedziała Francesca Zara, ale ostatnie sekundy należały do Canty. Tym samym Lotos wygrał pierwszą połowę 44:39! Wówczas wydawało się, że krzywda gdyniankom stać się już nie może. Pamiętano, że Valenciennes przegrywał poprzednie spotkania przez to, że nie był w stanie wytrzymać tempa gry przez cały mecz. Niestety, dwie minuty drugiej połowy wystarczyły gościom, aby wyrównać (44:44), a w 27. minucie po akcji Réki Cserny już francuska drużyna miała przewagę (52:50). Zawodniczki miały olbrzymie kłopoty w tej kwarcie ze skutecznością, a na tablicach rządziła Nicole Ohlde. Mierząca 193 centymetry center miała po pół godzinie już 15 zbiórek! Jeszcze Snitsina dała nam remis (52:52), ale ostatnie punkty tej kwarty należały do Ohlde i Sabriny Reghaissii. Tym samym w czwartą kwartę miejscowe wchodziły ze stratą 52:56. Ciężar walki wzięła początkowo na siebie Maksimovic. Liczbę zbiórek poprawiła na 9, ale przede wszystkim najpierw wyrównała na 58:58, a w 34. minucie poprawiła na 62:58! Po trafieniu Canty było jeszcze 64:61, a po raz ostatni korzystny wynik dla gospodyń pojawił się przy 69:67 po "trójce" Breitreiner. Wówczas do końca gry było niespełna trzy minuty. Wyrównała Zara. W decydujących fragmentach spotkania gospodynie miały więcej fauli jako zespół, a potem faulami próbowały wybić rywalki z rytmu. Ale te z wolnych sie nie myliły. Uciekły na 73:69. Dla Lotosu punkty zdobyły jeszcze Snitsina na 71:73 oraz Canty na 73:76. Rezultat ustaliły trafienia z wolnych Gomis (dwa) i Zara (jeden). Tym samym Valenciennes po raz ósmy w jedenastym w meczu Euroligi w historii okazało się lepsze od gdynianek. W najbliższą niedzielę (początek o 16.00) Lotos PKO BP w krajowych rozgrywkach ugości ŁKS Łódź, a za tydzień ponownie zagra przed własną publicznością o punkty w Eurolidze, tym razem z Dexią Namur. Autor: jag