Wyrok pismo nazywa skandalem, bo z cytowanych przez "Fakt" innych orzeczeń Temidy wynika, że dla polskiego sądu życie zwykłego człowieka jest nawet pięciokrotnie mniej warte niż dobra osobiste znanej z telewizora postaci. Jak podaje "Fakt" proces Alicji Czarnowskiej z białostockim szpitalem trwał 3 lata. Popsuty aparat do naświetlań spowodował tak głębokie obrażenia, że kobiecie trzeba było amputować piersi. Oszpecona pacjentka dostała na otarcie łez 60 tys. zł. Syn Jadwigi Stawisińskiej został zakatowany przez ZOMO w kopalni "Wujek". Dopiero po 25 latach matka dostała 50 tys. zł za śmierć syna. 20 tys. zł odszkodowania za śmierć matki, której lekarze zostawili w jamie brzusznej narzędzie chirurgiczne, otrzymała po 5-letniej sądowej batalii Grażyna Krzemieniecka. Te przykłady zbulwersowały prof. Piotra Kruszyńskiego z Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem 100 tys. zł za naruszenie dobrego imienia w procesie cywilnym to rażąca dysproporcja w porównaniu z rekompensatami wypłacanymi np. rodzinom ofiar. Profesor poinformował, że w konsultacjach międzyresortowych jest już projekt nowelizacji ustawy o ustroju sądów. Jego zapisy pozwolą ministrowi sprawiedliwości interweniować w sprawach, w których wyroki będą niesprawiedliwe dla obywateli. Tymczasem "Fakt" czeka kolejne starcie z Joanną Brodzik. Tym razem aktorka obraziła się za zamieszczone na łamach gazety zdjęcia i domaga się 150 tys. zł zadośćuczynienia.