Niepokojące doniesienia napływają z południowych granic Unii Europejskiej. Tysiące uchodźców koczuje w pobliżu greckiej granicy. Utknęli tam po tym, jak część państw UE wprowadziła dzienne limity wpuszczania imigrantów na swoje terytoria. W pobliżu greckiej granicy może przebywać teraz około 20 tys. osób. Jednak wraz z poprawą warunków pogodowych i nadejściem wiosny ta liczba będzie rosnąć. Kolejna fala migracyjna może być równie duża jak zeszłoroczna. Tymczasem w poniedziałek przy granicy z Macedonią doszło do brutalnych starć z policją. Siły bezpieczeństwa sięgnęły po granaty hukowe i gaz łzawiący. Napięcia narastają. Na miejscu nie ma wystarczającej ilości jedzenia. Grecja nie jest w stanie zapewnić przybyszom nawet tymczasowego schronienia. Widmo kryzysu humanitarnego wisi w powietrzu. Nowy plan Komisji Europejskiej W środę KE przedstawiła plan pomocowy. Na nadzwyczajną pomoc humanitarną na granicach UE Komisja chce przeznaczyć dodatkowe 700 mln euro w ciągu 7 lat. Z tej puli mają być zaspokajane podstawowe potrzeby osób docierających do granic Europy: zapewnienie wody pitnej, żywności, tymczasowego dachu nad głową. KE liczy na to, że <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-parlament-europejski,gsbi,37" title="Parlament Europejski" target="_blank">Parlament Europejski</a> i państwa członkowskie przyjmą propozycję w trybie pilnym. - Mam nadzieję, że Grecja otrzyma wsparcie finansowe, bo znaczna część problemów związanych z falą imigracyjną, z którymi boryka się w tym momencie, wynika z tego, że nie posiada wystarczających środków, które mogłaby zainwestować np. w hot spoty, w obsługę ośrodków pobytowych, akcje ratunkowe, czyli wszelkie koszty związane z napływem uchodźców - wyjaśnia w rozmowie z Interią Rafał Baczyński-Sielaczek, analityk z Instytutu Spraw Publicznych. - To nie jest kraj, który jest w stanie sam sobie bez pomocy z zewnątrz poradzić z napływającymi ludźmi - mówi ekspert. W tym kontekście trzeba pamiętać, że Grecja cały czas boryka się z poważnym kryzysem gospodarczym i dużym bezrobociem. Jeśli państwa członkowskie nie zgodzą się na pomoc finansową, grecki rząd może przejść do realizacji scenariusza, którym straszy od jakiegoś czasu. - Rząd Ciprasa jest na tyle zdesperowany, że tak jak wcześniej deklarował, zacznie torpedować prace Parlamentu Europejskiego, i powróci do swojej wcześniejszej strategii, czyli bardzo nieszczelnego sita. Migranci docierający do Europy znów przestaną być identyfikowani, a Grecja będzie umożliwiała im przedostanie się dalej na północ Europy - przypomina nasz rozmówca. "Prymitywna próba rozwiązania problemu" Na 7 marca zaplanowano kolejny szczyt UE w sprawie uchodźców. Jednak dojście do porozumienia może nie być takie proste. W ostatnich dniach wyraźnie widać rozbieżności w stanowiskach poszczególnych krajów. Sprawy nie ułatwia też wprowadzenie dziennych limitów wpuszczania uchodźców. Na taki krok w ostatnich dniach zdecydowały się Austria, Słowenia, <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-chorwacja,gsbi,2724" title="Chorwacja" target="_blank">Chorwacja</a>, Serbia oraz nienależąca do UE Macedonia. Unijny komisarz ds. migracji Dimitris Awramopulos ocenił, że takie działanie jest "niezgodne z zasadami międzynarodowymi i unijnymi". Wiedeń zapowiada, że nie ugnie się pod krytyką. Wprowadzanie limitów negatywnie ocenia również Rafał Baczyński-Sielaczek. - W poniedziałek w bardzo brutalny sposób przekonaliśmy się, do czego prowadzi zamykanie granic. Niestety to nie jest żadne rozwiązanie. To prymitywna próba rozwiązania problemu, bardzo nieskuteczna i nieperspektywiczna. To jest strategia szczególnie wykorzystywana przez rząd Węgier, jej celem jest tylko izolacja od problemów związanych z napływem ludzi. A tak naprawdę problemy pozostają nadal nierozwiązane - uważa analityk z Instytutu Spraw Publicznych. Wątpliwości wciąż budzą także negocjacje z Turcją, którą europejscy przywódcy uznają za kluczowego partnera w rozwiązaniu kryzysu migracyjnego. - UE próbuje zrobić z Turcji cerbera strzegącego bram do Europy - ocenia nasz rozmówca. Na wsparcie programów dla uchodźców UE obiecała już Ankarze 3 mld euro. - To wsparcie jest bardzo ważne, ponieważ warunki życia ludzi w obozach na terenie Turcji są naprawdę dramatyczne. W tym momencie w Turcji przebywa już ponad dwa miliony Syryjczyków. Sytuacja w samej Syrii jest jedną wielką niewiadomą, trudno powiedzieć, w jaki sposób zakończą się negocjacje pokojowe. Turcja wydaje się bardzo ważnym partnerem w powstrzymaniu fali migracyjnej. Na ile to będzie skuteczne, trudno w tym momencie powiedzieć - mówi Rafał Baczyński-Sielaczek. Konieczne rozwiązanie źródła problemu Ekspert podkreśla jednak, że przekazywanie funduszy nie może być traktowane jako rozwiązania docelowe. Źródłem problemu jest konflikt w Syrii oraz niestabilna sytuacja na Bliskim Wschodzie i w państwach afrykańskich. - Podstawą jest zakończenie konfliktu zbrojnego w Syrii. Dopóki sytuacja tam nie zostanie ustabilizowana, nie możemy zamykać granic i udawać, że nas te problemy nie dotyczą - uważa ekspert. Dopóki konflikt w Syrii nie zostanie rozwiązany, kolejne tysiące osób będą uciekać z Syrii. - <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-unia-europejska,gsbi,46" title="Unia Europejska" target="_blank">Unia Europejska</a> powinna skupić się na negocjacjach pokojowych, a jednocześnie przyjmować osoby uciekające. UE nie jest klubem ekonomicznym, nie jest partnerstwem gospodarczym. Jest wspólnotą zbudowaną na bardzo solidnych wartościach, a jedną z najważniejszych są prawa człowieka. UE nie może odmówić osobom poszukującym ochrony rozpatrzenia ich wniosków o azyl - tłumaczy nasz rozmówca. Bierność UE Za spóźnione działania w kwestii rozwiązania kryzysu imigracyjnego krytykowany jest też Donald Tusk. Szef Rady Europejskiej odwiedza właśnie kraje leżące na szlaku, który pokonują uchodźcy. Liczy, że uda mu się znaleźć kompromisowe rozwiązanie. - Tournee, które teraz odbywa Donald Tusk jest spóźnione i to o ładnych parę miesięcy. Widoczna jest bardzo wyraźnie bierność UE w rozwiązywaniu problemu, brak podejmowania konkretnych rozwiązań mających na celu usprawnienie całego procesu przyjmowania migrantów, niedziałanie procesu relokacji. Te problemy cały czas się nawarstwiają - ocenia ekspert. Zdaniem Rafała Baczyńskiego-Sielaczka, osiągnięcie porozumienia na najbliższym szczycie UE będzie bardzo trudne. - Ale UE nie ma wyjścia. Migranci, którzy poszukują w Europie azylu, znajdują się w bardzo trudnej sytuacji bytowej. Prognozowa jest kolejna fala. Strefa Schengen jest zawieszona. Europa musi wdrożyć porozumienie i działania usprawniające całą sytuację. Mam nadzieję, że pod wodzą Angeli Merkel, która wydaje się, że odzyskuje swoją wcześniejszą pozycję, Europa wypracuje jednak pewien kompromis, że Grupa Wyszehradzka przestanie być wyłącznie na stanowisku negującym jakiekolwiek propozycje ze strony UE i zacznie współpracować, tak aby rozwiązać, jakby nie było, nasz wspólny europejski problem - mówi Interii analityk z Instytutu Spraw Publicznych. - Mam nadzieję, że presja związania z kolejną falą migracyjną zainicjuje proces współdziałania i zostaną podjęte, może o wiele za późno, ale wreszcie konkretne decyzje - konkluduje Rafał Baczyński-Sielaczek.