Swoją drogą, Parlament Europejski od początku istnienia był w systemie politycznym Europy czymś w rodzaju hospicjum połączonego z przedszkolem. Albo kończono, albo zaczynano tam kariery polityczne. Dla poważnego polityka PE jako instytucja nie decydująca o niczym, był w najlepszym razie zesłaniem. Zaczęło się to zmieniać po rozszerzeniu Unii. Mit Strasburga i Brukseli był w nowych krajach członkowskich na tyle mocny, że do europarlamentu wysłaliśmy sporą grupę polityków pierwszej ligi. A że, jak mawiał towarzysz Stalin, kadry decydują o wszystkim, PE stał się miejscem poważnych debat i jego rola polityczna okazała się większa niż realne uprawnienia wynikające z systemu politycznego Unii. Z drugiej strony, potężna frakcja eurofederalistów zabiegała o to, by w kolejnych traktatach europejskich parlament zyskiwał. Powszechne narzekania na "deficyt demokracji" w UE, zarządzanej przez brukselskich eurokratów pospołu z rządami państw członkowskich, zmuszało kraje unijne do liczenia się z jedynym ciałem politycznym mającym mandat wyborczy o charakterze paneuropejskim. Oczywiście, najłatwiej było wyposażyć europarlament w różne przywileje materialne, hojnie opłacane z kieszeni podatników. Ale skoro się powiedziało "a", to trzeba przynajmniej udawać, że opinia europarlamentu się liczy. I toczyła się gra pozorów, wmawianie obywatelom, iż PE rządzi. Tyle tylko, że wbrew opinii wielu polityków "ciemny lud tego nie kupował" i frekwencja wyborcza spadała, a informacje prasowe ze Strasburga znajdowały się na marginesach serwisów informacyjnych. Wobec tego zasadne wydaje się pytanie, czy warto walczyć o stanowisko przewodniczącego europarlamentu dla Jerzego Buzka? Warto. Bo przewodniczący parlamentu jest choćby symbolicznie uznawany za jednego z przywódców Europy. I - podobnie jak przewodniczący komisji - bywa, zasiada i prezyduje... Co oznacza, że na różnych spotkaniach, w rodzaju szczytów G-20 czy spotkań Unia - Ameryka, będziemy mieli swojego przedstawiciela. Choćby i bez decydującego głosu, ale mogącego w sprawach ważnych przypominać o interesach Polski, a właściwie nie tyle Polski, ile regionu. Dotychczas w unijnych instytucjach nadreprezentowane są państwa południa Europy. Wobec czego ciągle pojawia się projekt Unii Śródziemnomorskiej i do porządku obrad wprowadzane są problemy relacji ze światem arabskim. Jerzy Buzek jako przewodniczący europarlamentu będzie miał okazję przypominać o wschodnim wymiarze unijnej polityki. Choćby z tego powodu warto walczyć o jego wybór. Nie bez znaczenia jest również to, że Buzek znakomicie nadaje się na to stanowisko. Z własnego doświadczenia kilkuletniej z nim współpracy wiem, że Jerzy Buzek jest wręcz urodzonym przewodniczącym parlamentu. Prowadzenie obrad, łagodzenie sporów i doprowadzanie do consensusu w sprawach pozornie nie do rozwiązania to wręcz dominujący rys charakteru byłego premiera. Nadaje się do pełnienia tej roli jak mało kto. A w sytuacji, gdy na różne stanowiska wysyłamy z klucza politycznego ludzi nie nazbyt kompetentnych, stojący na czele PE urodzony negocjator będzie dobrą reklamą Polski. Jerzy Marek Nowakowski