Za nami gorący politycznie weekend. Przez Warszawę przeszło kilkanaście manifestacji. W sobotę demonstrował Komitet Obrony Demokracji, oburzony działaniami PiS w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Protest wsparły partie opozycyjne. Wśród demonstrantów pojawili się m.in. Ryszard Petru, Władysław Kosiniak-Kamysz, Sławomir Neumann i Barbara Nowacka. W niedzielę, przy okazji rocznicy wybuchu stanu wojennego na ulice stolicy wyszli zwolennicy partii rządzącej. Głównym przesłaniem Marszu Wolności i Solidarności stało się wyrażenie poparcia dla rządu i prezydenta. W ostatniej chwili organizatorzy zdecydowali, że punktem docelowym marszu będzie, tak jak w przypadku sobotniej demonstracji, Trybunał Konstytucyjny. Tam też przemówienie wygłosił Jarosław Kaczyński. Pogłębienie rozłamu Prezes PiS w ostrych słowach skomentował ostatnie wydarzenia, nie szczędził też krytyki pod adresem osób, które nie zgadzają się z decyzjami PiS. - Celem politycznym prezesa Jarosława Kaczyńskiego jest pogłębienie rozłamu politycznego w Polsce. Taka polaryzacja służy ciągłej mobilizacji własnego elektoratu - uważa dr hab. Norbert Maliszewski. Zdaniem eksperta, na niedzielnym marszu prezes PiS przygotowywał grunt pod zmianę ustawy o TK. - Jarosław Kaczyński stara się deprecjonować TK, bo jak się patrzy na badania, to on cieszy się większym autorytetem niż nawet prezydent. Prezes musiał wytłumaczyć wyborcom, po co w ogóle jest ta wojna. Narracja jest taka, że musi zneutralizować, sparaliżować prace TK, bo on hamowałby przebudowę państwa - wyjaśnia Maliszewski. - Konflikt jest na tyle duży, że prostym rozwiązaniem dla PiS-u będzie nowe rozdanie w TK - dodaje. Wysokie koszty sukcesu Wiele wskazuje na to, że PiS zrealizuje swoje założenia. Ale zdaniem naszego rozmówcy, koszty tego sukcesu, mierzone poparciem, będą bardzo duże. Według najnowszego sondażu przeprowadzonego przez IBRiS dla "Rzeczpospolitej" poparcie dla PiS spadło o 5 punktów procentowych (popiera go 30 proc. badanych). W innych sondażach opublikowanych w ostatnich dniach, PiS nadal utrzymuje wysokie poparcie, ale w szybkim tempie rosną notowania Nowoczesnej. - Jakby zsumować poparcie dla PO i Nowoczesnej to jest dużo większe niż poparcie dla PiS-u - zauważa nasz rozmówca.- Spór o TK przykrywa, to co dawało sukces Prawu i Sprawiedliwości, czyli np. 500 zł na dziecko czy cofnięcie reformy emerytalnej. Polacy tego nie widzą i przestają ufać, że PiS te obietnice zrealizuje, bo zajmuje się niezrozumiałym dla nich sporem - tłumaczy dr hab. Norbert Maliszewski.Trzymanie się twardej retoryki sprawia, że PiS "zamyka się w oblężonej twierdzy swojego elektoratu" a przez to traci umiarkowanych wyborców, których udało się przyciągnąć w czasie wyborów. Paliwo dla opozycji - Jarosław Kaczyński dał paliwo opozycji, do tego żeby się zorganizować - uważa dr hab. Norbert Maliszewski. - Problemem opozycji jest to, że jest podzielona. Ale jeśli porównamy sytuację opozycji sprzed sporu o TK, to ona była dużo gorsza: brakowało liderów, brakowało emocji.- Elektorat liberalny, centrowy jest bardzo akcyjny tzn. on nie jest tak bardzo zmobilizowany jak elektorat PiS-u jest spójny, i on potrzebuje czegoś, co go obudzi. W 2007 r. obudziły go działania PiS, które może nie łamały litery prawa, ale łamały ducha prawa, tak samo teraz łamanie standardów wydaje się ważne dla ponad połowy Polaków. Ale to jest raczej praca drużynowa, a nie jednego lidera - ocenia ekspert.Niedzielny marsz PiS potwierdza, że osobą decyzyjną w partii rządzącej jest Jarosław Kaczyński. W rocznicę wybuchu stanu wojennego Beata Szydło i Andrzej Duda byli niewidoczni. Premier wzięła udział w nadaniu imienia Anny Walentynowicz jednej z sal w Kancelarii Premiera. Prezydent Andrzej Duda złożył kwiaty pod pomnikiem poległych górników, ale przemówienia ani rozmowy z dziennikarzami nie było. Odnowienie się dawnych demonów Za dwa dni minie miesiąc od zaprzysiężenia rządu. Zdaniem eksperta, w tym czasie zdążyły odnowić się dawne demony, a PiS swoim zachowaniem potwierdza stereotyp, który był utrwalony w świadomości jego przeciwników. - W czasie kampanii Beata Szydło miała linię pragmatyczną, PiS było postrzegane jako praworządne. Co więcej tę kampanię cechowało coś, co przełamywało stereotyp PiS jako partii, która jest inercyjna, która nie potrafi działać, która nie zajmuje się sprawami portfela. A teraz okazuje się, że ten obraz państwa jest zgodny ze stereotypem, czyli zamiast państwa sprawnego jest znowu chaos, spór, konflikt; zamiast kierowania się rządami prawa, jest łamanie ducha prawa: pośpieszne głosowanie, posługiwanie się regulaminem, uchwalanie uchwał zamiast ustaw. Powstaje obraz chaotycznej rewolucji - komentuje w rozmowie z Interią dr hab. Norbert Maliszewski. - To jest pierwszy miesiąc, ale pierwsze wrażenie robi się tylko raz. PiS straciło bardzo dużo krwi na niekoniecznie bardzo istotnych sprawach. Trzeba też pamiętać, że te systemy są dosyć inercyjne, jak jest tak przez pierwszy miesiąc, to można się spodziewać, że będzie podobnie przez kolejne. Trochę jak u Hitchcocka: najpierw jest spór o Trybunał, ale kolejnych wojen będzie bez liku. Za chwilę będą zmiany w mediach, potem próba zmiany konstytucji - przewiduje ekspert.