W 2020 roku odnotowano rekordowy wzrost liczby chorych na KZM (kleszczowe zapalenie mózgu) - w szczególności w krajach blisko sąsiadujących z Polską. Przyczyniła się do tego ekspansja kleszczy, które zasiedlają coraz to większe i wyżej położone tereny. Eksperci wskazują, że postępujące zmiany klimatyczne, a dokładnie ocieplenie klimatu, sprzyjają rozrastaniu się populacji kleszy oraz ich aktywności. Pośrednią przyczyną jest również pandemia koronawirusa - uciekając od dużych skupisk ludzi, spędzamy coraz więcej czasu na łonie przyrody, gdzie tych pajęczaków jest najwięcej. Rekordowy wzrost zakażeń Według najnowszych danych, pochodzących z meldunków epidemiologicznych w większości krajów położonych w niedalekiej odległości od Polski, liczba odnotowanych przypadków KZM jest wyższa niż w ubiegłych latach. Widać to w statystykach pochodzących z Niemiec, Czech i Słowacji. Rekordowy przyrost zanotowano w Szwajcarii, gdzie potwierdzono 73 proc. więcej przypadków zakażeń KZM niż w 2019 r., jak również w Niemczech, gdzie zakażeń było więcej o niemal 60 proc. Jak to wygląda w Polsce? Mimo rosnącej liczby przypadków KZM u naszych sąsiadów, w Polsce w 2020 r. zaobserwowano jej spadek o 41 proc. w porównaniu z rokiem 2019. Według ekspertów nie oznacza to jednak, że Polska jest obszarem wolnym od KZM, wręcz przeciwnie. Przyczyną danych niezgodnych ze stanem rzeczywistym może być niedoszacowanie skali problemu, jaki stanowi ta choroba. Powodów tej sytuacji jest wiele. Specjaliści wskazują m.in. na ograniczenie dostępności oraz brak finansowania testów umożliwiających ustalenie czynnika etiologicznego przy diagnostyce wirusowych zapaleń układu nerwowego. Dla większości zgłoszonych przypadków wirusowych infekcji układu nerwowego nie określa się, jaki wirus wywołał chorobę. Istnieje więc potrzeba wdrożenia zmian, w tym poprawy dostępu do diagnostyki KZM czy większej edukacji nt. choroby i jej profilaktyki. Jak pokazują statystyki naszych sąsiadów - KZM jest wciąż rosnącym zagrożeniem. Najwięcej przypadków KZM jest rozpoznawanych w Polsce północno-wschodniej i wschodniej: na Suwalszczyźnie, Mazurach, w okolicach Lublina, wschodnim Mazowszu, jednak pajęczaki zakażone wirusem występują na terenie całej Polski - dlatego według specjalistów obszar całego kraju powinien być traktowany jako zagrożony wystąpieniem tej choroby. Ale to nie wszystko. Według danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego w latach 2006-2016 odnotowano ponad trzykrotny wzrost zachorowań na boreliozę (z 4 400 do ponad 13 800) - kolejną groźną chorobę odkleszczową. Czy grozi nam plaga kleszczy? Naukowcy prognozują, że problem będzie narastał, a na zwiększenie jego skali mają wpływ postępujące zmiany klimatyczne. Z danych zebranych w publikacji "Jak zmiany klimatyczne wpłynęły na rozwój KZM i groźnych zakażeń wirusowych" wynika, że średnia temperatura roczna na świecie wzrosła już o 1°C względem czasów przedprzemysłowych. W Polsce w 2019 roku wzrost ten wyniósł 2°C, a w polskich miastach nawet więcej. Skutki tych zmian nietrudno dostrzec gołym okiem. Jednym z nich jest rosnąca populacja kleszczy. Coraz wyższa temperatura sprzyja aktywności kleszczy, a wraz z nią wzrasta ryzyko chorób odkleszczowych. Kleszcze są przenoszone przez ptaki i drobne gryzonie, dlatego nie sposób stwierdzić, czy w danym rejonie nie ma pajęczaków zakażonych KZM. Stawonogi te bytują nie tylko na terenach zielonych, ale i w miastach, nie wystarczy więc nie chodzić do lasu, by się ich ustrzec. Często są przenoszone również przez zwierzęta domowe, dlatego ich posiadanie, przede wszystkim psów, jest jednym z czynników ryzyka chorób odkleszczowych. Na kolejnej stronie dowiesz się, jak uchronić się przed groźną chorobą >>