Sąd przesłuchał w piątek byłą dziennikarkę Polskiego Radia Parlament i byłego dziennikarza "Gazety Prawnej". Są oni kolejnymi świadkami, którzy zeznawali przed Sądem Rejonowym Warszawa-Śródmieście w procesie Fedorowicza, oskarżonego o poświadczenie nieprawdy. 18 lutego 2004 r., w trakcie posiedzenia Komisji Finansów Publicznych dziennikarz radiowej "Trójki" poinformował komisję, iż w czasie głosowania jednej z poprawek do projektu ustawy o podatku od towarów i usług, za nieobecnego posła Dariusza Grabowskiego (LPR), głos oddał jego kolega klubowy, Fedorowicz. Komisja ta korzysta z elektronicznego systemu do głosowania, w którym posłowie używają kart magnetycznych. Grabowski uczestniczył w tym posiedzeniu, ale w pewnym momencie wyszedł na posiedzenie innej komisji, swoją kartę zostawił jednak w czytniku. Zawiadomienie o przestępstwie w tej sprawie skierował do prokuratury jeszcze w lutym 2004 r. marszałek Sejmu. Była dziennikarka Polskiego Radia Parlament zeznała m.in., że nie widziała, żeby podczas posiedzenia komisji Fedorowicz głosował "na cztery ręce". - Robiłam wtedy notatki na projekcie ustawy, byłam bardzo na tym skupiona - powiedziała. Dodała, że reporter radiowej "Trójki" mówił jej w dniu posiedzenia komisji, iż zauważył, że jeden z posłów głosował za swojego kolegę. - Pytał mnie co ma z tą wiedzą zrobić, powiedziałam mu, że jeśli jest tego pewien, to powinien zgłosić to przewodniczącemu komisji - podkreśliła dziennikarka. Podobnie zeznał również b. dziennikarz "Gazety Prawnej", który oświadczył, że nie widział Fedorowicza głosującego podwójnie. Zaznaczył też, że nie pamięta, czy poseł uczestniczył w posiedzeniu komisji. Sąd przesłuchał już w tej sprawie m.in. sekretarz sejmowej komisji finansów publicznych Monikę Żołnierowicz-Kasprzyk i b. posła LPR Zenona Tyma. Zeznali oni, że nie widzieli, aby Fedorowicz za kogoś głosował. Fedorowicz utrzymuje, że to nieprawda, iż głosował za innego posła. W październiku 2004 r. zrzekł się immunitetu poselskiego, aby - jak mówił - "wyjaśnić tę sprawę". Jednocześnie skierował pytanie do sejmowej komisji służb specjalnych, czy dziennikarz, który ujawnił sprawę, "nie jest współpracownikiem służb specjalnych". Głosowanie za nieobecnego posła jest przez prokuraturę kwalifikowane jako poświadczenie nieprawdy, za co grozi do pięciu lat pozbawienia wolności. Następna rozprawa na początku grudnia.