Schemat działania przestępcy jest zawsze taki sam. Wybiera małe agencje lub filie banków. Czeka, aż w środku nie będzie klientów. Wtedy wchodzi do środka. Zasłania twarz trzymaną w ręku, złożoną na pół gazetą lub zawiązaną na szyi chustą koloru ceglastego. Wyciąga pistolet automatyczny uzi lub jego atrapę i spokojnym głosem mówi, że to jest napad. Następnie żąda od przerażonej obsługi wydania gotówki. Po napadzie zabiera łup i wolnym krokiem wychodzi. Wszystko trwa zaledwie kilkadziesiąt sekund. Na zewnątrz także nie spieszy się i nie ogląda za siebie, aby nie zwracać uwagi przechodniów. Według policji, bandyta ma na swoim koncie przynajmniej kilkanaście napadów. Działa w stolicy oraz na Mazowszu. W Warszawie okradł już banki przy ul. Grójeckiej, al. Krakowskiej, ul. Dzieci Warszawy i Bitwy Warszawskiej 1920 r. Zazwyczaj jego łupem pada od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. - Wybiera małe filie lub agencje banków. Doskonale wie, że nie może liczyć tam na gigantyczną kasę, ale ryzyko wpadki jest o wiele mniejsze niż w sporych placówkach, gdzie jest ochrona oraz lepsze systemy zabezpieczeń - tłumaczy schemat działania przestępcy oficer komendy stołecznej.