W piorunach jest trochę okrutnej ironii. Na ironię zakrawa fakt, że coś tak olśniewającego i pięknego może być aż tak niebezpieczne... Nikt nie zna piorunów lepiej niż Beth Peterson. - To dla mnie droga do nawrócenia - podkreśla. Beth służyła w armii w w Fort Benning w Georgii w 1991 roku, gdy jej życie zmieniło się w mgnieniu oka. - Poraził mnie piorun. Wpadł przez stopy, wypadł ustami. Odrzuciło mnie na 10 metrów - relacjonuje. Piorun poważnie uszkodził jej mózg. - Nie potrafiłam zrozumieć, co się do mnie mówi, nie rozumiałam też, co sama mówię - opowiada. Beth spędziła w szpitalu prawie rok. I tutaj ironia przybiera kształt tragicznego zbiegu okoliczności. Rok po wypadku, niespełna 5 kilometrów od zdarzenia, Beth postanowiła zaczerpnąć świeżego powietrza. - Nie wiedziałam, że stoję na czymś metalowym. Trafił mnie piorun. Odrzuciło mnie do tyłu - opisuje. Po wypadku nastąpiły lata bolesnej rehabilitacji. Amputowano jej 9 palców u stóp. Cierpiała na chroniczny ból głowy. Od początku musiała nauczyć się chodzić, czytać i pisać. Nadal czuje, jak prąd przebiega przez jej ciało, a mimo wszystko... - Oddycham, jestem, żyję... Jestem po prostu wdzięczna. Tę wdzięczność Beth zamieniła w książkę "Życie po piorunie". To książka o jej dobrych i złych dniach. O tym, jak przebiegała rehabilitacja. - Mam w życiu jakiś cel. Wiem, po co żyję. Każdy dzień jest radością - podkreśla. Wszystkim o tym opowiada.