- Gdyby nie "Solidarność", nawet manifestacja "Obudź się Polsko" nie wyglądałaby tak, jak wyglądała. PiS mówi, że to była ich manifestacja, a ja mówię: Zejdźcie na ziemię, bez "Solidarności" nie zrobilibyście nic - podkreśla. Konrad Piasecki: Polska się obudziła? Piotr Duda: - No widać, że tak. Widać po sondażach, że Platformie spada i z tego się najbardziej cieszę. PiS-owi wzrasta, ale też chcę z tego miejsca powiedzieć, żeby PiS nie zapominał, że to nie jest tylko ich zasługa. Te parę punktów wyżej to jest także zasługa związku zawodowego "Solidarność". Bez "Solidarności" PiS nie zrobi nic. Ale jak pan widzi ten PiS rosnący w górę i tę Platformę spadającą, to pan myśli sobie: "O taką pobudkę właśnie walczyłem"? - Panie redaktorze, szanowni państwo: Tu chodzi o to, że myśmy ostrzegali Platformę Obywatelską i PSL, że jeżeli będą próbować działać antypracowniczo i ta ich polityka antypracownicza doprowadziła do tego, że dzisiaj PSL szuka jakiegoś wsparcia wśród PiS-u, a Platforma jest na drugim miejscu w sondażach. Będzie tylko jeszcze gorzej. Po przegłosowaniu ustawy 67 mówiliśmy im, że jest to ich śmierć polityczna i tak się niestety dzieje. Może nie niestety. Niech się tak dzieje, powiem tak. Pokrzykiwał pan w niedzielę, że pomoże PiS-owi i Solidarnej Polsce odsunąć tę władzę do historii. Rozumiem, że dzisiaj ma pan poczucie, że pierwszy krok na tej drodze został wykonany. - Zdecydowanie, zdecydowanie tak. Chociaż ja bym wolał w dalszym ciągu, jeżeli pan premier ogłosi swoje expose - słyszałem tam zapowiedzi dotyczące chociażby walki z umowami śmieciowymi, jeżeli są to rzeczy, które faktycznie pan premier chce wprowadzić, to ja chcę po prostu z tym rządem rozmawiać i będę rozmawiał, ale o sprawach normalnych, dotyczących pracowników, a nie pozorowaniu dialogu społecznego. A uznaje pan tę zapowiedź "ozusowania" umów śmieciowych za rękę wyciągniętą do zgody z "Solidarnością"? - Wie pan, do zgody to może za daleko. Do zgody byłaby ręka wyciągnięta, gdyby pan premier powiedział, że wycofuje ustawę 67. Ale i tak jestem zadowolony, jeżeli faktycznie będzie to miało miejsce, ten nasz projekt, który złożyłem 5 miesięcy temu panu premierowi, jeżeli faktycznie pan premier zapowie w expose, że będzie walczył z umowami śmieciowymi. W Polsce ponad 70 procent młodych ludzi - do 24. roku życia - pracuje na umowy czasowe i śmieciowe. To jest wielki problem, bo kto zarobi na ich emerytury? Kto uzupełni dziurę w budżecie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych? Emerytury emeryturami, a bezrobocie bezrobociem. Nie jest tak, jak mówią pracodawcy, że jeśli będą musieli "ozusować" umowy śmieciowe, to po prostu będą zwalniali ludzi z pracy? - Panie redaktorze, obowiązują pewne standardy. Pracodawcy, niezależnie od tego, czy był rok 1989, 1995, gdy było 6 procent PKP, oni zawsze narzekali. Pewne standardy obowiązują i młody pracownik też musi mieć stabilizację. Niedawno mówiliśmy o niżu demograficznym. Jak ci ludzie mają zakładać rodziny, skoro mają pracować na "śmieciówkach", bez ZUS-u i za 1500 złotych brutto. Naprawdę, niech się zastanowią ci pracodawcy, którzy takie rzeczy opowiadają. Słysząc krytykę, która sypie się na pańską głowę, nie pożałował pan tego wspólnego demonstrowania? Tego politycznego demonstrowania, tego propartyjnego demonstrowania? - Nie, absolutnie. Nie żałuję swoich decyzji. Musieliśmy wejść w inne konfiguracje, jeżeli ten rząd nie chce z nami prowadzić normalnego dialogu i rozmawiać, musimy podejmować inne działania. I takie działania podejmujemy. Widać, że one zaczynają być skuteczne. Tylko gdzie są te deklaracje odpolitycznienia związku, które wygłaszał pan walcząc o fotel przewodniczącego? W tym dniu, w sobotę, my nie byliśmy na marszu w sprawie poparcia Prawa i Sprawiedliwości. Odsunąć władzę, a nie w stu procentach popierać Prawo i Sprawiedliwość i Solidarną Polskę. Naprawdę, panie redaktorze, to był marsz w sprawie obrony telewizji Trwam i postulatów "Solidarności". Dla mnie, dla przewodniczącego i wszystkich członków "Solidarności", którzy tam byli. A że PiS mówi, że to była ich demonstracja... No przepraszam, gdyby nie członkowie "Solidarności" i sympatycy Radia Maryja, telewizji Trwam, no ta PiS-owska demonstracja i Solidarnej Polski nie wyglądałaby tak okazale, jak to faktycznie było. Czyli co, jest tak, że PiS zawodzi Pana zaufanie, mówiąc o tej demonstracji jako o swoim sukcesie? - No nie zawodzi. Wiadomo, że oni będą ze swej strony marketingowo w taki sposób grali, ale muszą o tym pamiętać, że bez "Solidarności" nie zrobią nic. Przepraszam bardzo, samych członków "Solidarności" jest prawie 700 tys. Wszystkie partie razem nawet gdyby się zebrały i to opozycyjne, koalicyjne, nie mają tyle członków co ma "Solidarność". Przepraszam bardzo niech oni też zejdą na ziemię. Niech wiedzą jedno, że bez "Solidarności" nie zrobią nic, zaznaczam. Będzie tak, że jak PiS będzie rządził, możecie demonstrować z Platformą Obywatelską, czy takiego mariażu już Pan nie widzi oczyma wyobraźni? - Mam nadzieję, a właściwie jestem przekonany, że błędów partie opozycyjne w tej chwili, które są - PiS i Solidarna Polska - nie będą popełniać. Jeżeli faktycznie będą chcieli realizować postulaty i obiecane rzeczy, o których mówiłem, dotyczące umów śmieciowych, ustawy 67, to faktycznie takich demonstracji nie będzie trzeba robić. Ale jeżeli oczywiście zapomną o tym, o "Solidarności", o tych postulatach, no to będziemy demonstrowali. Takie marsze będziemy robić przeciwko partiom rządzącym i obojętne kto to będzie, czy to będzie PiS, Platforma, PSL, czy SLD. A premier Gliński i jego misja to jest następny krok i następna walka, jaką stoczy "Solidarność"? - Panie redaktorze, nie znam pana profesora, nie znam jego kompetencji. Osobiście się z nim nie spotkałem. Tylko uważam, że to nie tędy droga. Najpierw trzeba rozmawiać z partiami opozycyjnymi dotyczących właśnie tych spraw, że jeżeli będą oni w ogóle chętni dać wotum nieufności rządowi Tuska, dopiero później przedstawiać kandydata na premiera. Czyli co, pospieszył się PiS? - Dla mnie, dla przewodniczącego "Solidarności", najważniejsze są sprawy dotyczące postulatów. Jeden już żeśmy sami osiągnęli, dotyczący tak zwanych zamienników i łamania konstytucji przez rząd Donalda Tuska. W tej chwili też bym chciał posłuchać tych wszystkich pieniaczy politycznych, którzy krzyczeli, że "Solidarność" łamie konstytucję, łamie prawo, blokując Sejm. Żadnej blokady nie było. Prokuratura umorzyła śledztwo. Gdzie są ci wszyscy pieniacze polityczni z panem Niesiołowskim na czele, którzy mówili, że się w Polsce dzieje się rewolucja, że jest - przepraszam bardzo - łamanie konstytucji. Niech teraz powiedzą, niech się odezwą w tej sprawie, ale ich nie ma, bo to są typowo "wybiegowi" pana Donalda Tuska, którzy w takich sprawach zamiast siąść i porozmawiać o sprawach emerytalnych, krzyczą, że "Solidarność" łamie prawo, a to jest nieprawda. To jeszcze dwa pytania od słuchaczy. Panowie Piotr i Mariusz, pytają, czy funkcja szefa związku to funkcja społeczna? Ile zarabia przewodniczący "Solidarności"? - To nie jest funkcja społeczna. Przewodniczący "Solidarności" pobiera wynagrodzenie ze składek członków związku. Jeżeli panowie chcą się dowiedzieć, ile zarabia przewodniczący "Solidarności", mogą się zawsze zapisać do "Solidarności", bo każdy członek związku wie, ile zarabia jego przewodniczący, ale na pewno nie mam wynagrodzenia z budżetu państwa - tak jak niektórzy sugerują. To są tylko składki członków związku. Tajemnica to jest? Ta wysokość pańskiego wynagrodzenia. - Nie. Uchwała finansowa, każdy członek związku o tym wie. Tak, że zapraszam panów, żeby się zapisali do "Solidarności". Wpłacą składkę i wtedy będą się dokładać do wynagrodzenia ich szefa. I jeszcze pan Wojciech. "Dlaczego nie zdejmie pan ze ściany portretu Lecha Wałęsy, który definitywnie odciął się od związkowej przeszłości, chcąc "pałować" Solidarność?". - Ale to nie w tym rzecz. Pan przewodniczący Lech Wałęsa ma swoje miejsce w historii, był pierwszym przewodniczącym. Wisi u mnie na ścianie jako pierwszy, drugi - pan Marian Krzaklewski, i trzeci - pan Janusz Śniadek. I tak pozostanie. Ściągać to mogę Lenina, ale nie Lecha Wałęsę.