Jeden z liderów Platformy Obywatelskiej był gościem Kontrwywiadu Kamila Durczoka w RMF FM. Posłuchaj całego wywiadu: Kamil Durczok: Czego brakuje panu w obrazie tej politycznej układanki ostatnich kilku dni, że udaje się pan do prezydenta? Jan Rokita: Wiedzy, czego chce prezydent Rzeczpospolitej nie jako brat swojego brata, ale jako głowa państwa wybrana w ostatnich wyborach. Innymi słowy: czy zamierza doprowadzić do przyśpieszonych wyborów, czy też zamierza przyczynić się do ustabilizowania władzy, której jego brat nie potrafi od 3 miesięcy w sposób rozsądny poprowadzić. Prosta rzecz. A gdyby tak się zdarzyło, że efektem tej rozmowy będzie utwierdzenie się w przekonaniu - a obserwacja sceny politycznej jest dowodem na to - że jest wysoce prawdopodobne, że będą przedterminowe wybory, to co może zrobić Platforma oprócz tego, że będzie się do nich przygotowywać? Nic. A to jest bardzo dużo. Nic? To jest bardzo dużo? Precyzyjniej - nic więcej, a to jest bardzo dużo. Czyli przygotować się dobrze do wyborów. Ale PO boi się tych wyborów? Można te wybory, w moim przekonaniu, wygrać. Mi się wydaje, że tych wyborów boją się w Polsce wszyscy - poza PiS-em, PO, Samoobroną. Nie ma istotnych powodów, dla których PO miałaby się tych wyborów obawiać. Ja nie wierzę, że te wybory w szybkim czasie - marcu czy kwietniu - rozwiązałyby w istotny sposób polskie problemy. Po wyborach będziemy mieć te same problemy, co przed. Jednym słowem chaos będzie trwał. Nie wierzę, aby wybory w Polsce były jakimś rozwiązaniem. Panie pośle, ale z drugiej strony trudno sobie wyobrazić, że chaos - jak pan to określił - da się utrzymać na dłuższą metę. Absolutnie ma pan rację. Problem polega na tym, że aby rozwiązać sytuację chaosu w polityce - bo nie ma chaosu w Polsce, ludzie żyją normalnie i nie podlegają procesom chaosu - natomiast politycy poszaleli po raz kolejny. Ten chaos udaje się usunąć w parlamencie jedynie poprzez zdolność współpracy tych, którzy wybory wygrywają, z innymi - czyli w dzisiejszej sytuacji poprzez zdolność Jarosława Kaczyńskiego i jego współpracowników z PiS-u z innymi politykami, innymi ugrupowaniami, z ludźmi reprezentującymi inne grupy społeczne. Ponieważ ta zdolność kooperacji jest dzisiaj zerowa, a ostanie tygodnie pokazały, że PiS ma zerową zdolność współpracy z innymi politykami - potrafi tylko prowadzić grę, która ma na celu ich ogranie. W związku z tym stabilizacja w tych warunkach nie jest możliwa. Można jeszcze tę sytuację opisać tak, że to PiS dostał w wyborach ten plik kart, którymi się rozgrywa. I okazuje się, że nie jest w stanie przeprowadzić partii z żadnym z ugrupowań, które w Sejmie znajdują, bo po prostu jest im nie po drodze. Czy wtedy wyjściem nie są przedterminowe wybory? Precyzyjnie pan to opisał. Tylko jak się oddaje władzę ludziom, którzy następnie nie potrafią zbudować większości do faktycznego sprawowania władzy, to to oznacza jakiś olbrzymi błąd. To oznacza nieuchronny chaos. Być może wybory są potrzebne w takiej sytuacji, że Jarosław Kaczyński nie jest w stanie z nikim w Polsce współpracować. Tylko jeśli PiS po tych wyborach utrzyma swoją silną pozycję. A wszystko na to wskazuje - choć nie sądzę, aby te wybory wygrał - to i tak bez Jarosława Kaczyńskiego następnego rządu zrobić się nie da. Innymi słowy - Polska może się rozbijać tak przed wyborami, tak i po wyborach o program, który się nazywa: Jarosław Kaczyński i jego niezdolność do współpracy z innymi; jego skłonność do permanentnej gry i ogrywania wszystkich. Jarosław Kaczyński i jego drybling - to jest śmieszne. Pan się będzie spodziewał od prezydenta odpowiedzi, czy 1 lutego to jest termin, w którym on może zdecydować o rozwiązaniu parlamentu? Wiemy o tym, że są prawnicy, którzy pracowali na zlecenie Kancelarii Prezydenta i którzy twierdzą, że w odniesieniu do ustawy budżetowej nie obowiązuje zasada tzw. dyskontynuacji, czyli, że liczy się ten pierwszy termin, w którym Marek Belka wniósł ustawę budżetową - jako początek. I wówczas te 4 miesiące upływają pod koniec stycznia. Termin wniesienia budżetu był 30 września i 30 stycznia upływa 4-miesięczny termin, w którym - jak mówi konstytucja - można skrócić kadencję Sejmu. Chciałbym wiedzieć, którą interpretację konstytucji uznaje Lech Kaczyński. Byłoby niedobrze gdyby się okazało, że parlament żyje w przekonaniu, że jedna interpretacja obowiązuje, a 1 lutego prezydent ku zaskoczeniu wszystkich, że druga interpretacja obowiązuje. Dzisiaj "Gazeta Wyborcza" pisze, że Zbigniew Wassermann zbiera informacje o osobach publicznych, których nazwiska przewijają się w aferach ostatnich. "Jak państwo zobaczycie różnego rodzaju dokumenty, to zobaczycie także co się z winy tych ludzi wyprawiało" - tak Jarosław Kaczyński mówił w sobotę. Czy pan znał wcześniej te informacje? Nie, wiem to z gazet. Zawsze traktuję je z lekkim powątpiewaniem, bo w przeszłości parę razy podobne informacje - np. że jeden z ministrów spraw wewnętrznych tworzy listę homoseksualistów w MSW - okazały się brednią. Wolę podchodzić do tego ostrożnie. A PO w tym kontekście miałaby się czego obawiać? Gdyby pan minister ds. służb specjalnych rzeczywiście zbierał w swoim gabinecie taśmy z podsłuchów nagrywanych w Polsce dla własnej ciekawości, to byłby to sygnał zły. Na to powinna paść wyraźna odpowiedź ministra Wassermanna- tak czy nie. W "Gazecie" jest jeszcze jedna opinia z doradców PiS-u, który mówi, ze prezes miał na myśli przygotowywane do odtajnienia dokumenty na temat inwigilacji prawicy gdzie zamieszanych jest część rządzących wówczas, a dziś będących politykami PO. Pan na początku lat 90. był szefem URM-u w gabinecie Hanny Suchockiej. Jeśli chodzi o inwigilację prawicy i groźby pana Jarosława Kaczyńskiego pod adresem bliżej nieokreślonych polityków PO, to po pierwsze - w sprawie inwigilacji prawicy uważam, że im szybciej akta zostaną odtajnione, tym wcześniej będzie wiadomo, co w nich jest; tylko jawność może zapewnić tutaj odpowiedzialność ludzi winnych. Jakby było jawne to prezes nie mógłby nimi grać. Natomiast w kwestii tych pogróżek - uważam, że one deprawują życie publiczne, że są brzydkie; kwalifikują się do potępienia. Natomiast znamy pogróżki Jarosława Kaczyńskiego od lat i wiemy, że nic za nimi nie stoi dlatego nie sądzę, aby się ktoś czegoś bał. Dziękuję za rozmowę. "Wielka Gra Pana K." - zobacz komentarz Konrada Piaseckiego