Mija drugi dzień wznowionych wczoraj w Pekinie sześciostronnych rozmów na temat zbrojeń nuklearnych, a wraz z nim pojawiają się nowe przeszkody. Dały o sobie bowiem znać zadawnione antagonizmy między starymi wrogami: Koreą Północną i Japonią. Mimo to szef amerykańskiej delegacji Christopher Hill wyraził pewność, że kłótnie te nie będą miały wpływu na rozmowy. Ponaglił jednak obydwa państwa, by rozpoczęły dialog. - Jestem przekonany, że naszym nadżędnym celem powinna być budowa atmosfery dobrosąsiedzkiej w Północno-Wschodniej Azji. Częścią tego procesu musi być podjęcie przez Koreę Północną próby przedstawienia i rozwiązania jej zastrzeżeń pod adresem Japonii poprzez dialog - powiedział Hill. Podczas poprzedniej rundy rozmów sześciostronnych, zakończonej 13 lutego, uzgodniono, że Korei Północnej zostanie udzielona pomoc energetyczna i gwarancje bezpieczeństwa w zamian za zamknięcie reaktora nuklearnego w Yongbyon. Porozumienie nuklearne nie jest jednak głównym problemem, a wrogość miedzy państwami zaczęła się dużo wcześniej, wcześniej nawet niż rozpoczęto rozmowy. Dla Japonii punktem zapalnym były porwania obywateli japońskich w latach 1970-1980 w ramach szkolenia północnokoreańskich szpiegów. Korea Północna nie może natomiast wybaczyć Japonii roli, jaką odegrała podczas II wojny światowej i wykorzystywania koreańskich kobiet jako niewolnic seksualnych dla japońskich żołnierzy. Obie strony odmawiają ustanowienia wiążących stosunków dyplomatycznych, dopóki wszystkie te kwestie nie zostaną rozwiązane. Tak czy tak, w Pekinie pozostaje jeszcze wiele do zrobienia, a czasu coraz mniej - do zakończenia tej rundy sześciostronnych rozmów pozostało zaledwie 24 godziny.