Pismo Dorna dotyczyło m.in. spraw dotyczących sytuacji w służbie zdrowia, którymi ostatnio zajmował się rzecznik. Janusz Kochanowski na łamach "Wprost" ujawnia wyniki swojej interwencji w sprawie protestu pielęgniarek. Według niego w kancelarii premiera nie doszło do naruszenia praw okupujących gmach kobiet. Fragment wywiadu: - W trakcie strajku pielęgniarek był pan w kancelarii premiera. Czy godność okupujących budynek sióstr była naruszona? - Wiem, że powiem rzecz niepopularną, ale wszystko było w największym porządku. - Pielęgniarki twierdzą co innego. - Tłumaczę to emocjami. Zresztą przyznam, że czasem kobiecość jest dla mnie nieodgadniona. - Blokowano im telefony? - Wątpię. Zaraz po wejściu do kancelarii premiera dzwoniłem z komórki. Rzeczywiście, w pewnym miejscu był problem z zasięgiem, ale wystarczyło stanąć bliżej okna i można było dzwonić do woli. - Głodzenie? - Też nieprawda. Osobiście sprawdzałem listę posiłków. Tylko pierwszego dnia kolacja była spóźniona, bo trzeba było sprowadzić kucharkę. - A nękanie pielęgniarek przez pracowników kancelarii? - Nie było nękania. W pewnym momencie była pogłoska o groźbie samobójstwa jednej z pielęgniarek, więc pozostawiono w pobliżu pracownika. To wszystko.