Dorn był proszony na konferencji prasowej w Sejmie o komentarz do słów premiera, szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który mówił w środę w "Sygnałach Dnia", że "jeśli ktoś radykalnie nie zgadza się z linią partii, nie chce działać w ramach tego wspólnego przedsięwzięcia, powinien zrezygnować z mandatu". Jak dodał, "jest to zobowiązanie honorowe". Ludwik Dorn nie widzi żadnych powodów, aby miał zrezygnować z mandatu posła. "Sądzę, że kiedy prezes PiS przemyśli swoje słowa, to wycofa się z tego rodzaju oczekiwań" - powiedział. Przypomniał, że to już drugi kierowany do niego apel o zrzeczenie się mandatu. Jak mówił, pierwszy zwrócił się o to do niego 1997 roku przewodniczący AWS Marian Krzaklewski po tym, jak wystąpił z klubu AWS w proteście przeciwko powierzeniu stanowiska ministra sprawiedliwości Hannie Suchockiej. Według Dorna, "bliscy współpracownicy, członkowie klubu, stronnictwa i sympatycy powinni być wobec szefa partii niekiedy bardzo wyrozumiali". Dorn ocenił, że "każdemu może się zdarzyć gorszy dzień i trzeba po prostu to przyjąć do wiadomości, przejść nad tym do porządku dziennego". Dorn odrzucił zarzuty swoich kolegów partyjnych o nielojalność wobec PiS trzech wiceprezesów, którzy w poniedziałek zrezygnowali z tej funkcji. Oprócz Dorna, z wiceszefowania partii zrezygnowali: Kazimierz Ujazdowski i Paweł Zalewski. - Nie sądzę, abyśmy w jakikolwiek sposób wykroczyli przeciwko tym obowiązkom, które statut PiS i obyczaj nakłada na każdego członka partii - oświadczył Dorn. Jak dodał; - jeśli ktoś jest innego zdania, można wdrożyć postępowanie dyscyplinarne. Według Dorna, on, Ujazdowski i Zalewski postąpili uczciwie rezygnując z funkcji wiceprezesów PiS. Jednocześnie - jak mówił - szef partii J.Kaczyński również postąpił uczciwie. - Powiedział, jakie jest jego zdanie, jaki jest jego pogląd, z którym my się nie zgodziliśmy. (...) Jeśli dwie strony nie zgadzają się co do istotnych kwestii mechanizmów wewnętrznych w partii, a ci którzy się nie zgadzają, są wiceprezesami - odchodzą. To jest najuczciwsze wyjście - podkreślił Dorn. Były wiceszef PiS, jak mówił, chce zmian w partii, ale jednocześnie chce, by ona trwała. - Pogodzę się w tej partii ze wszystkim i ze wszystkimi błędami, byleby ona trwała, bo z błędów można się wycofać, błędy można naprawić, ale jak partia się rozpadnie, to jesteśmy wszyscy na gruzowisku - podkreślił. Mam nadzieję - mówił Dorn - że siła argumentów byłych wiceprezesów doprowadzi do tego, że "prezes J.Kaczyński nie tyle do nas się przyłączy, co stanie na czele naszej grupy". Według Dorna, w nadchodzących latach nie dojdzie do zmiany na stanowisku prezesa partii. Nie wyobrażam sobie, by przez najbliższe 10 czy 12 lat na czele PiS stał ktoś inny niż Jarosław Kaczyński - oświadczył. Zdaniem byłego wiceszefa PiS, jeśli Jarosław Kaczyński przestanie kierować PiS, partia ta "najprawdopodobniej się rozpadnie". Z kolei jeśli J.Kaczyński pozostanie prezesem PiS, a - mówił Dorn - "mechanizmy wewnętrzne nie zostaną zmienione, to PiS się nie rozpadnie, tylko będzie słabło". - Już wolę, by partii przewodził ktoś, kto jest dla partii niezbędny, konieczny, kto popełnia błędy, jak każdy człowiek (...) niż żeby moja partia się rozpadła - zadeklarował Dorn. Dorn, Ujazdowski i Zalewski zrezygnowali z funkcji wiceszefów PiS, ale pozostali w partii. Wcześniej, jak wyjaśniał w poniedziałek Dorn, grupa trzech dotychczasowych wiceprezesów PiS przekazała prezesowi PiS "memoriał" z postulatami pewnych reform i zmian w sposobie sprawowania przywództwa. O liście wiceprezesów do prezesa PiS informowały media. Dorn podczas środowej konferencji zwrócił się do wyborców PiS i zapewniał: "my się uspokoimy i my się pozbieramy, nic zagrażającego partii i klubowi PiS się nie dzieje". - PiS będzie opozycją twardą i zwartą, opozycją przekonywującą do siebie społeczeństwo. Mam nadzieję, że za 4 lata pod przewodnictwem Jarosława Kaczyńskiego (...) PiS powróci do władzy - mówił Dorn. Dziennikarze pytali Dorna, czy obecny spór o reformy w PiS nie jest kontynuacją sporu z premierem z lutego tego roku. Dorn, wtedy minister spraw wewnętrznych i administracji, odszedł z tej funkcji z powodu różnicy zdań z premierem Kaczyńskim co do funkcjonowania resortu. Dorn przypomniał, że wtedy zastąpił go Janusz Kaczmarek. - Mam nadzieję, że ludzie, którzy zastąpią naszą trójkę nie będą ludźmi poziomu i pokroju Janusza Kaczmarka - dodał.