Badania przeprowadzone przez Uniwersytet Reading sugerują, że jeśli każdy zastosowałby się do rad lekarzy, na 100 tys. hektarów ziemi należałoby postawić tunele, w których dojrzewałyby owoce. Tylko w ten sposób dałoby się sprostać wymaganiom Brytyjczyków opętanych myślą o zdrowym odżywianiu. Na Wyspach promuje się również ograniczenie spożywania mięsa wołowego i produktów mlecznych. To oznacza, że Brytyjczycy będą potrzebować o 1,5 mln mniej krów rocznie. Szacuje się, że zapotrzebowanie na mięso wołowe spadnie o 20 proc., a na produkty mleczne o 40 proc. Dla Wielkiej Brytanii może to oznaczać katastrofę. Tereny, na których wypasane są krowy i owce, często usytuowane przy szlakach wiodących przez klify, zarosną i staną się nieatrakcyjne dla turystów - informuje BBC. Brytyjczykowi pozostawiono więc wybór miedzy zdrowym odżywianiem a dbaniem o walory turystyczne regionu. Całe zamieszanie wokół zdrowego odżywiania i jego ewentualnego negatywnego wpływu na przyrodę wydaje się być problemem nad wyraz rozdmuchanym... Kto z was wierzy, że Brytyjczycy zrezygnują ze swojej niezdrowej kuchni, modyfikowanej żywności i tłustych przekąsek spożywanych w przypadkowych barach? EKM