Te obrazki, zarejestrowane przez Fundację Viva! sprawiają wrażenie żywcem wyjętych z lat 90., ale w rzeczywistości mają kilka tygodni i pochodzą z wrocławskiego targu „Świebodzki”. Ryby stłoczone w małych zbiornikach, niewłaściwie ogłuszane na oczach przechodniów, miotające się na chodnikach, a finalnie pakowane do reklamówek bez wody... To tylko część skandalicznych zachowań sprzedawców, jakie odnotowali aktywiści fundacji prozwierzęcej Viva!. 30 listopada 2021 r. fundacja złożyła w tej sprawie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami. Bo choć polskie karpie wciąż cierpią i traktowane są przedmiotowo, to ostatnie lata sporo zmieniły i polskie społeczeństwo inaczej postrzega już ich smutny los. - Organa ścigania wreszcie odkryły, że ryby to też kręgowce, a więc ustawa o ochronie zwierząt je obejmuje. I tego, czego nie wolno robić psom i kotom, nie wolno robić również rybom. Jeszcze kilka lat temu skierowanie aktu oskarżenia w sprawie o znęcanie nad rybami do sądu było nieosiągalne. Wbrew pozorom to nie zasługa uczęszczania na lekcje biologii w podstawówce, ale presji społecznej. Dzięki kampaniom społecznym Polki i Polacy są coraz bardziej świadomi, że ryby też czują i nie zgadzają się na znęcanie się nad nimi– mówi adwokat Katarzyna Topczewska, reprezentująca Vivę! w tej sprawie. - O skandalicznych warunkach sprzedaży karpi na wrocławskim targu zaalarmował nas mailowo przypadkowy klient – informuje Cezary Wyszyński, prezes Fundacji Viva! W naszą kampanię "Krwawe święta" angażuje się najwięcej osób niebędących na co dzień aktywistami i aktywistkami organizacji ochrony zwierząt. Nic w tym dziwnego. Cierpienie karpi odbywa się na oczach konsumentów – wyjaśnia. Rzeczywiście, można odnieść wrażenie, że milczący karp przemówił w końcu do Polaków, którzy jeszcze kilka lat temu walczyli o zachowanie "polskiej, świątecznej tradycji". Gdy aktywiści prozwierzęcy apelowali, że nie ma ona nic wspólnego z bożonarodzeniowym miłosierdziem, natrafiali na mur. Ten mur jednak faktycznie powoli pęka, bo presja społeczna jest coraz silniejsza i z roku na rok przybywa sieci handlowych, które wycofują żywego karpia ze sprzedaży. W grudniu 2020 roku zmieniły się także wytyczne Głównego Lekarza Weterynarii w sprawie sprzedaży i transportu żywych ryb. Nowe wytyczne zawierają kluczowy zapis: karpie należy transportować w opakowaniach z wodą, z możliwością przyjęcia naturalnej pozycji przez rybę. Warto więc w tym miejscu zauważyć, że za znęcanie się nad karpiami odpowiadają zarówno trzymający je w skandalicznych warunkach sprzedawcy jak i konsumenci, transportujący je półżywe do domu. Nie taki karp zdrowy jak go malują Choć można odnieść wrażenie, że tradycja spożywania wigilijnego karpią sięga dalekiej przeszłości, jest wprost przeciwnie. Ryba, która w święta gości na wigilijnym stole to karp królewski - stosunkowo młoda odmiana, wyhodowana w XIX wieku. Za jego popularyzacją stoi działacz PZPR i minister gospodarki Hilary Minc. Minc stanowisko objął w latach 40., w okresie, gdy kraj był jeszcze w ruinie, a ludzie wciąż pamiętali biedę i okrucieństwo wojny. Minister rzucił hasło "karp na każdym wigilijnym polskim stole" i zainicjował tworzenie Państwowych Gospodarstw Rybackich. Karp wydawał się idealną propozycją bożonarodzeniowego dania - łatwy w hodowli, szybko rośnie i je wszystko, co znajdzie w mule, także odpadki. Tani i prosty w przygotowaniu, szybko stał się głównym punktem wigilijnej wieczerzy. Oczywiście, Polacy zawsze jedli w święta ryby, ale nasi przodkowie stawiali na świątecznym stole głównie sandacze, szczupaki, liny, okonie i oczywiście śledzie. Czasem serwowano także łososie, węgorze i sardynki. Karp jadany był w niektórych domach, ale po pierwsze był tylko jedną z wielu serwowanych tego dnia ryb, po drugie, nie miał nic wspólnego z wersją goszczącą dziś na naszych stołach. Karp w okresie międzywojennym podawany był bowiem w lekko słodkawym sosie, zrobionym na bazie piernika, rodzynek, piwa i miodu, i w niczym nie przypominał współczesnej ryby, schowanej pod grubą panierką. No właśnie, świąteczny przysmak Polaków ma niewiele wspólnego ze zdrową rybą. Mięso karpia jest bardzo tłuste i charakteryzuje je niekorzystna proporcja kwasów omega-3 i omega-6. Badania wykazały, że u polskich karpi wykryto aż 32 choroby zakaźne i inwazyjne! Pasożyty atakują każdą część ciała karpia - skórę, płetwy, ale również nerki czy wątrobę. CE, czyli zakaźne zapalenie skóry doprowadza do jej pękania i wrzodów, które pojawiają się nawet w mięśniach i kościach. Ryby atakuje również pleśń - prawdopodobnie większość zabijanych na święta karpi jest chora. Polskie karpie pochodzą z hodowli stawowych lub z tzw. RAS-u, czyli hodowli ryb w systemie zamkniętego obiegu wody. Przy tak intensywnej hodowli i ogromnym zagęszczeniu ryby narażone są na mocny stres, liczne uszkodzenia ciała, choroby skóry i inwazję pasożytów. By temu zapobiec, są one faszerowane bardzo mocnymi antybiotykami oraz środkami pasożytobójczymi. Łatwo się domyślić, jaki wpływ mają one na nasze zdrowie. "Polskie karpie część pożywienia pozyskują z naturalnych źródeł. Dokarmiane są z kolei paszami pochodzenia roślinnego, czyli ich hodowla nie wpływa na ryby dziko żyjące. Porównując więc w rachunku dobrostanowym hodowla karpia wypada znacznie lepiej niż hodowla wielu innych gatunków ryb, a już zwłaszcza tak bardzo popularnych łososi. Problem polega jednak na tym, w jaki sposób obchodzimy się z karpiem. Droga karpia ze stawów na świąteczny talerz jest długa i niestety w wielu przypadkach makabryczna. Karpie transportowane są do marketów gdzie przebywają w kadziach w ogromnym stłoczeniu. Jeżeli popatrzymy na to z perspektywy karpia, czującego zwierzęcia o niesamowitej pamięci, inteligencji, rozbudowanym czuciu skórnym to cały ten okres jest pasmem niewyobrażalnego stresu i cierpienia" - pisze dr Krzysztof Wojtas, kierownik utworzonego niedawno w Compassion In World Farming departamentu do spraw ryb. Mądry jak ryba? Nie wydają dźwięków, trudno się z nimi porozumieć, jeszcze trudniej zrozumieć. Ryby nie mają z nami łatwo, bo choć biolodzy i naukowcy już dawno udowodnili, że są one zaskakująco mądre, wrażliwe i sprytne, w naszych oczach prezentują się jako stworzenia mocno prymitywne. Trudno nam również znaleźć w sobie współczucie i empatię, skoro przez lata uczono nas, że ryby nie są w stanie odczuwać bólu. Niestety, jest wprost przeciwnie. Ryby to stworzenia wyjątkowo wrażliwe, które posiadają receptory bólowe, włókna nerwowe i odpowiednie struktury mózgu. Stres i ból fizyczny odczuwają więc często silniej, niż inne zwierzęta - rybia skóra jest bardzo wrażliwa i podatna na zniszczenia. Ryby bardzo szybko uczą się nawet unikania bólu, a jeśli tylko da się im taką możliwość, potrafią same zaaplikować sobie środki przeciwbólowe! Choć ryby wciąż postrzegane są jako stworzenia mocno prymitywne, jest wręcz odwrotnie - badania dowodzą, że prezentują one zachowania wymagające bardzo dużej inteligencji. Ryby mają świetną pamięć długoterminową i zapamiętują nawet wydarzenia sprzed wielu lat. Potrafią też używać narzędzi, współpracować między gatunkami, odstraszać intruzów i ostrzegać towarzyszy przed niebezpieczeństwem. Całkiem sporo jak na stworzenia postrzegane jako głupie i pozbawione umiejętności logicznego myślenia. Apele organizacji prozwierzęcych, coroczne kampanie informacyjne i rosnąca świadomość Polaków przynoszą już pierwsze efekty - coraz rzadziej spotykamy miejsca, gdzie sprzedaje się żywego karpia. Z tego procederu zrezygnowała już większość sieci handlowych, ale taką rybę wciąż kupić można np. na placach targowych. Sprzedawcy argumentują sprzedaż "potrzebą konsumentów, którzy zgodnie z polską tradycją, przed Świętami Bożego Narodzenia, chcą kupić w sklepach ryby prosto z wody". A to już dla polskich karpi prawdziwa udręka... Karpie głosu nie mają? Śledztwa organizacji prozwierzęcych, ale także dowody, które dostarczają np. na policję co wrażliwsi klienci nie pozostawiają złudzeń - większość wigilijnych karpi ogłuszana jest niedokładnie i w niewłaściwy sposób. Spora część ryb odzyskuje przytomność choćby podczas usuwania łusek, dusząc się i miotając w ogromnym bólu. Już samo wyjęcie karpia z wody jest dla niego męczarnią - dusi się on bardzo powoli, a to przecież zaledwie początek jego gehenny. Półżywa ryba musi pokonać jeszcze drogę do domu, włożona do foliowego worka i wrzucona do bagażnika auta będzie umierać nawet kilka godzin. W tym miejscu warto więc przypomnieć, że konsument transportujący do domu karpia w niewłaściwy sposób może ponieść surową karę - przetrzymywanie ryby w torbie bez wody uznane zostało za znęcanie - grozi za to kara pieniężna, a nawet trzy lata więzienia. Osoby, którym szczególnie leży na sercu los bożonarodzeniowych karpi, decydują się czasem na zakup ryb, w celu późniejszego wypuszczenia ich na wolność. To jednak jeden z głupszych pomysłów, przynoszący więcej szkody, niż pożytku. Karpie to zwierzęta zmiennocieplne i gwałtowne zmiany temperatury są dla nich nie tylko źródłem stresu, ale mogą doprowadzić do śmierci. Karpie z hodowli są już zresztą pozbawione naturalnej odporności i często chorują - mogą zarazić ryby żyjące na wolności i zachwiać ekosystemem. Każdy z nas może zrobić jednak coś dla wigilijnych karpi, nawet jeśli planuje jednego z nich skonsumować podczas wieczerzy. Z pomocą przychodzi Fundacja Viva!, która przygotowała krótki poradnik dla osób wrażliwych na los zwierząt. Jeśli widzisz: - karpie w pojemnikach bez wody i karpie w nienatlenionych zbiornikach - karpie w brudnej wodzie z zawartością krwi lub w wodzie spienionej - duże stłoczenie ryb w małej ilości wody - ryby poranione, śnięte, pływające bokiem lub do góry brzuchem, karpie martwe - przetrzymywanie ryb poza zbiornikami z wodą, np. w wiadrach, czy skrzyniach bez wody - nieprawidłowe zachowanie personelu sklepu - wyjmowanie ryb za skrzela, rzucanie rybami, ogłuszanie na oczach klientów, kładzenie ryb na sobie, pakowanie do reklamówek bez wody zareaguj i powiadom odpowiednie służby lub organizacje prozwierzęce. Nakręć film lub wykonaj zdjęcia, zawiadamiaj służby! Wezwij policję powołując się na ustawę o ochronie zwierząt (art. 6 ust. 2 pkt 18) - przetrzymywanie karpi bez wody, utrzymywanie rannych ryb w zbiornikach, rzucanie nimi, podnoszenie za skrzela czy wreszcie sprzedaż do plastikowych worków bez wody jest znęcaniem się nad zwierzętami - policja nie może odmówić przyjazdu i podjęcia czynności. Możesz również napisać do dyrekcji sklepu, zarządcy targowiska itp, podpisać petycję o zakaz sprzedaży żywych ryb i co najważniejsze, edukować tych, którzy wciąż myślą, że "ryby głosu nie mają". Karpie potrafią wydawać dźwięki, są one po prostu niesłyszalne dla człowieka. Zapewne, gdybyśmy byli w stanie je usłyszeć, ich los nie byłby aż tak smutny.