"Jedna jaskółka nie czyni jeszcze wiosny, lecz zapowiada - miejmy nadzieję - lepsze dni" - pisze komentator gazety Michael Stuermer, niemiecki historyk specjalizujący się w dziejach stosunków niemiecko-rosyjskich. Odnosząc się do wydanego przez prezydenta Władimira Putina rozkazu o zakończeniu manewrów i powrotu do koszar rosyjskich oddziałów, autor komentarza przestrzega, by "nie cieszyć się zbytnio z rzekomego sukcesu sankcji i twardej polityki (Zachodu), lecz raczej pomyśleć o tym, że także w Rosji "żołnierze są zmęczeni, broń rdzewieje, a entuzjazm spada". Czy Putin przestraszył się własnej odwagi? Czy raczej oligarchowie wytłumaczyli mu, że dobrobyt Rosji ucierpi w wyniku sankcji? A może władca Kremla osiągnął już wyznaczone cele - "potwierdził swoje roszczenia do przewodzenia i reprezentowania wszystkich Rosjan; odwiódł Ukrainę od marzeń o przyłączeniu się do Zachodu i przypomniał o tym, że Europa - tak jak w przeszłości - będzie istniała pod okiem Rosji". Komentator przypomina, że Putin jest autorem słów: "Ludzie zapominają, że mamy broń atomową". Stuermer zastrzega, że na ostateczny bilans konfliktu jest jeszcze za wcześnie. Za aspekt pozytywny tego konfliktu uznał fakt, że Europejczycy "obudzili się z letargu". NATO odzyskało "zasadę" organizującą działanie Sojuszu. Europejczycy zaczęli znów doceniać atomowy parasol wielkiego sojusznika, USA. Nawet Berlin doszedł do wniosku, że nie może dłużej "boksować poniżej swej rzeczywistej wagi" - pisze autor. Zdaniem Stuermera, Putin udzielił Zachodowi lekcji z polityki opartej na faktach (realpolitik) i prawdopodobnie sam przy tej okazji czegoś się nauczył. Rozkaz o powrocie do koszar związany jest zapewne przede wszystkim ze spotkaniem w Mediolanie w najbliższy piątek, podczas którego Putin i prezydent Ukrainy Petro Poroszenko mają rozmawiać o kompromisie. - Należy zachować twarz oraz gotowość do odbudowania z dwóch półporażek i dwóch półzwycięstw architektury bezpieczeństwa - radzi Stuermer. - Kryzys pomógł zrozumieć sytuację. Zachód powinien wykorzystać szansę do ustabilizowania sytuacji - konkluduje "Die Welt".