Kiedy świat wchodził w XIX wiek drżąc ze strachu przed pluskwą milienijną, specjaliści od luksusowych szytych na miarę garniturów i tekstyliów z najwyższej półki wprawili w osłupienie branżę odzieżową. Zaprezentowali bowiem materiał, który powstał z wysokoskrętnej wełny, wplecionego w nią jedwabiu i mikroskopijnych cząsteczek diamentów. Co może trochę zaskakiwać, materiał jest ponoć całkiem wygodny i zwiewny. Ale wszyscy dobrze wiemy, że nie chodzi tutaj o komfort podczas długiego spotkania czy konferencji. Słowo “ekstrawagancja" to chyba za mało. Mówimy o założeniu na siebie autentycznych diamentów. Proces tworzenia materiału od początku jego powstania pozostaje pilnie strzeżoną tajemnicą. Wiadomo o nim tylko tyle, że powstaje w angielskiej fabryce w mieście Huddersfield. Dwuczęściowy garnitur z diamentowej wełny kosztuje u renomowanych krawców powyżej 10 tys. dolarów, czyli w szybkim przeliczeniu ponad 40 tys. złotych. Jeśli ktoś chciałby zakupić surowy materiał, musi liczyć się z wydatkiem około 3 tys. złotych za metr bieżący.