Tomasz Skory: Dziś po południu IPN opublikuje opracowanie dotyczące kilkunastoletnich kontaktów o. Konrada Hejmy ze Służbami Bezpieczeństwa. Raport jest już gotowy od jakiegoś czasu. Pan wie, dlaczego dopiero dziś jest publikowany? Miał być 20 maja, pod koniec maja, a mamy czerwiec. Jan Żaryn: Rzeczywiście terminy się zmieniały. Ten pierwszy termin, tzn. okolice 20 maja, okazał się z powodów merytorycznych niewykonalny. To był bardzo trudny materiał do przeczytania, te 700 stron musiała cała trójka przeczytać, zanalizować i przede wszystkim znaleźć jakiś sposób - również taki czysto techniczny - jak zrobić, aby akta tajne, czytane w związku z tym w czytelni tajnej, mogły być skonsumowane poprzez pisanie raportu nie w czytelni tajnej, ale w miejscu jak najbardziej jawnym, czyli w gabinetach, w których pracujemy. Natomiast ten drugi termin, który był podany przez Pawła Machcewicza, dyrektora Biura Edukacji Publicznej, a jednocześnie współautora raportu, został dotrzymany. On podał wiadomość dla Polskiej Agencji Prasowej, że do 30 maja zostanie raport przekazany prezesowi IPN, prof. Leonowi Kieresowi; i rzeczywiście w poniedziałek wieczorem robocza wersja, ale ostateczna już merytorycznie, została mu przekazana. Profesor czytał przez poniedziałek i wtorek, a w tym czasie ja konkretnie dopisywałem jakieś szczegóły porządkujące tekst, czyli przypisy i tego typu rzeczy. I raport jest gotów. Za kilka godzin poznamy go wszyscy i sami wyrobimy sobie na jego temat zdanie. Jeszcze dwa tygodnie temu Pan mówił, że na podstawie materiałów z IPN nie da się ocenić, czy współpraca o. Hejmy z SB wynikała z gadatliwości, głupoty, czy może była cyniczną, prowadzoną z rozmysłem grą. Teraz Pan to wie? Nie, nadal nie wiem. Bardzo wielu rzeczy my nie wiemy jako autorzy tego raportu, chociaż oczywiście każdy z nas ma własny ogląd tej sprawy. Natomiast tego oglądu nie można tak dobrze sprecyzować, żeby był jednoznacznie w raporcie przedstawiony i każdy czytelnik - moim zdaniem - zada sobie to samo pytanie. Fakty są takie, że o. Hejmo chętnie rozmawiał z oficerami SB przez kilkanaście lat, przyjmował od nich podarunki czy także pieniądze, wynagrodzenie? Od Służby Bezpieczeństwa nie. Co najbardziej wstrząsa w teczkach o. Hejmy? Prowincjał zakonu dominikanów powiedział, że są porażające. Co poraża najbardziej? Ja nie wiem, co o. Macieja poraziło. Mnie nic nie poraziło, jest to natomiast bardzo ciekawa dokumentacja. Proszę pamiętać, że składa się ona z dwóch segmentów, mocno się różniących, tzn. ojciec Konrad jest prowadzony w latach 1975 - 1980 przez IV Departament, antykościelny, natomiast od 1980 roku do 1988, wedle dokumentacji, jest prowadzony przez Departament I. Trochę te dwie rzeczywistości są nieporównywalne. Odniosę się najpierw do pierwszego okresu. Tam bardzo ciekawą kwestią, potwierdzaną zresztą w innych teczkach operacyjnych dotyczących różnych spraw obiektowych, jest niewątpliwa umiejętność SB tzw. lojalizowania kleru polskiego. Jest to zresztą zjawisko, które moim zdaniem otwiera dyskusję w ogóle szerszą, dotyczącą nie tylko Kościoła, ale ówczesnego społeczeństwa polskiego - w jakiej mierze w dekadzie gierkowskiej udało się zindoktrynować społeczeństwo tak mocno, że przestało ono odczuwać tę państwowość jako wrogą, nadaną z zewnątrz, umocowaną w Moskwie. A po roku '80? Wtedy jest trochę inna kwestia. Okazuje się, że ta naturalna gadatliwość ojca Konrada zostaje wykorzystana przez wywiad SB. Trudno zawyrokować, czy on jest świadom, czy jest nieświadom tego rzeczywistego odbiorcy jego raportów. Natomiast niewątpliwie można powiedzieć, że brak czujności, brak jakiejś refleksji powoduje olbrzymią szkodliwość, jeśli chodzi o możliwości oddziaływania państwa na Kościół, jeśli chodzi o tworzenie relacji między komunistyczną władzą stanu wojennego, a Watykanem. On niesamowicie sprawnie pomaga w sensie merytorycznym, choć być może nie jest świadom, że od niego pochodzą informacje, że jest wykorzystywany. To świadczy o tym, że należało w tym czasie, w okresie PRL-u - dotyczyło to zwłaszcza duchowieństwa katolickiego - być szczególnie czujnym i przestrzegać szczególnie instrukcji Episkopatu Polski, które były jednoznaczne dla całego okresu PRL-u. W skrócie mówiły one tyle: wy jesteście jako stan kapłański na prawach szczególnych, jesteście uznawani przez komunistów za wrogów permanentnych i w związku z tym trzeba wzmożoną czujność zachowywać, nie chodzić na spotkania, a jak już takowe zaistniało, natychmiast dzielić się wiadomościami z biskupami tak, żeby nie było wątpliwości, że nie zostaliście zmanipulowani, że nie zostaliście wykorzystani wbrew swojej woli. Wszyscy wyrobimy sobie zdanie na temat tego raportu już za kilka godzin, o 15. znajdziemy go w internecie. Dziekuję za rozmowę.