Pomoc dostarczono m.in. do Madai - 40-tysięcznego miasta położonego na północny-zachód od Damaszku, obleganego od pół roku przez syryjskie siły rządowe i sprzymierzony z nimi Hezbollah, a także do Zabadani, gdzie wciąż przebywa około tysiąca osób. Dwa inne konwoje dotarły do dwóch szyickich miejscowości w prowincji Idlib - Fua i Kefraja, które od kwietnia 2015 r. są otoczone przez rebeliantów i gdzie przebywa aktualnie około 20 tys. osób. Miejscowości te są oddalone o ponad 300 km od Damaszku. Poprzednie konwoje z pomocą przybywały do tych miejscowości na początku roku. Atak "był rażącym pogwałceniem międzynarodowego prawa Dostarczenie pomocy MKCK do czterech miast w Syrii stanęło pod znakiem zapytania po ubiegłotygodniowym ataku na konwój koło Aleppo. Zgodnie z komunikatem Międzynarodowej Federacji Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca w ataku z powietrza na liczący 31 ciężarówek konwój zginęło około 20 osób. Zabito je, "gdy rozładowywały ciężarówki z pomocą humanitarną". Zniszczono również znaczną część transportowanych materiałów. ONZ zrezygnowała we wtorek z dalszego wysyłania konwojów z pomocą humanitarną dla Syrii. Czerwony Krzyż ogłosił ze swej strony, że zawiesza pomoc dla czterech syryjskich miast do czasu, gdy jego pracownikom zostanie znowu zapewnione bezpieczeństwo. Przewodniczący MKCK Peter Maurer ocenił po zbombardowaniu ciężarówek w Aleppo, że atak "był rażącym pogwałceniem międzynarodowego prawa humanitarnego", co - jak uznał - "jest nie do przyjęcia" i może poważnie utrudnić pracę humanitarną w Syrii. Według Maurera niezapewnienie ochrony pracownikom organizacji humanitarnych i ich strukturom ma poważne konsekwencje dla pracy humanitarnej w Syrii.