Gdyby wziąć za dobrą monetę wypowiedzi gdańskich pełnomocników, to stadion piłkarski na mistrzostwa Europy w 2012 roku w Gdańsku mielibyśmy już w kieszeni. Prawda jest jednak taka, że po pół roku od momentu wytypowania Polski na współorganizatora imprezy organizacja jest w powijakach. Firmy nie ma Jedyne co dotychczas zrobiono to powołanie grupy pełnomocników, którzy mają za zadanie przygotowanie Gdańska na to wielkie wyzwanie. Wciąż nie ma firmy, która będzie budować stadion. Ba, nie ma nawet doradcy, który dokładnie oszacuje, ile będzie kosztować Baltic Arena. Gdańscy urzędnicy przekonują nas jednak, że sprawy idą w dobrym kierunku. - Analizuję zapytania, które składają potencjalni inwestorzy - powiedział "Echu Miasta" Adam Giersz, doradca prezydenta Gdańska ds. Euro 2012. - Zainteresowanie jest, ale głównie budową stadionu. Wciąż szukamy dla miasta partnera prywatnego, który poniesie część ryzyka inwestycyjnego związanego z budową Baltic Areny. Będzie ankieta - Tworzymy listę potencjalnych wykonawców, inwestorów i doradców - dodaje Renata Wiśniowska, pełnomocnik ds. budowy Baltic Areny. - Przygotowujemy też ankietę, w której zapytamy ich m.in. o doświadczenia, biznesplan oraz wkład finansowy. Kolejnym problemem jest brak ośrodków treningowych, w których będą mogli ćwiczyć piłkarze z najlepszych reprezentacji Europy. I tutaj Gdańsk jest również daleko w polu. - Opracowujemy projekt tworzenia takich ośrodków - zaznacza Piotr Ostrowski, pełnomocnik wojewody ds. Euro 2012. - Biorę to na swoje barki. Do mistrzostw muszą powstać co najmniej cztery. Rafał Rusiecki rafal.rusiecki@echomiasta.pl