To na świat ma przyjść na początku grudnia. Miesiąc później pani Marta ma zamiar powrócić do czynnego uprawiania sportu wyczynowego i udowodnić wszystkim, że jej nazwisko jeszcze się liczy w karate tradycyjnym. - W styczniu wracam do wielkiego sportu, co nie oznacza wcale, że na czas ciąży zaprzestałam sportowej działalności. Mam przecież Akademię Karate Tradycyjnego, która jest moim oczkiem w głowie, oprócz rodziny oczywiście. Sama nie ćwiczę, nie trenuję, ale zajmuję się młodymi adeptami karate - mówi Marta Niewczas. Marta Niewczas to kobieta, która chyba jak mało która potrafi pogodzić obowiązki służbowe z rodzinnymi. - Mam bardzo kochanego i wyrozumiałego męża oraz syna. To bardzo pomaga, kiedy prowadzi się taki styl życia, jaki prowadzę ja. Gdyby nie oni, już dawno pewno zakończyłabym czynne uprawianie sportu, nie mówiąc o polityce - zdradza pani Marta, która oprócz kariery sportowej robi także karierę polityczną w Radzie Miasta Rzeszowa. Mąż i syn pani Marty będą musieli dodawać jej sił i otuchy w 2008 roku ze zdwojona siłą, bowiem kalendarz na rok 2008 rzeszowska karateczka ma bardzo napięty. W planie ma start w mistrzostwach Europy w Macedonii, mistrzostwach świata na Litwie. Trzeba będzie bronić też Pucharu Europy wywalczonego w Lublinie i mistrzostwa Polski zdobytego w Łodzi. - Postaram się wszystkiemu podołać. Mam coś przecież do udowodnienia nie tylko sobie, ale i innym. - Mistrzostwa świata, Europy, Polski, Puchar Europy. To wydarzy się dopiero w przyszłym roku - mówi Marta Niewczas, która w chwili obecnej przebywa w Stanach Zjednoczonych w San Diego. - Zawsze lubię tu przyjeżdżać. Nie jestem tu jednak na wakacjach, tylko na międzynarodowym sympozjum karate. Już niedługo wracam do Polski, gdzie odpocznę sobie parę dni i... jadę do Sopotu na zgrupowanie kadry narodowej. Cały czas jestem bowiem członkiem kadry i muszę stawić się na zgrupowaniu. Do Sopotu zabieram ze sobą 50 dzieciaków ze swojej Akademii, którzy u boku prawdziwych mistrzów będą zgłębiać arkana karate tradycyjnego. - wis