-PiS ogłosiło wycofanie swoich kandydatów do speckomisji - Zbigniewa Wassermanna oraz Antoniego Macierewicza. PiS chciało, by komisja liczyła siedmiu członków, a nie pięciu - dwóch z PO, po jednym z PiS, PSL i LiD - co poparli w głosowaniu posłowie. - Jeżeli politycy PiS chcą się dowiadywać z mediów o pracy komisji ds. służb specjalnych, to proszę bardzo, to jest ich dobrowolny wybór - powiedział Chlebowski dziennikarzom w Sejmie. Na pytanie, czy piąte miejsce w komisji będzie wakujące, czy wyznaczony będzie na nie inny kandydat, odparł: - Zastanawiamy się, mamy naprawdę świetnych kandydatów, żeby uzupełnić skład. Nie wykluczył, że to miejsce może przypaść posłowi PO, co spowodowałoby, że klub ten miałby w pięcioosobowej komisji trzech przedstawicieli. Zdaniem Chlebowskiego, postawa PiS "to absolutnie totalna obstrukcja". Spowodowana - jak mówił - tym, "że politycy PiS boją się, że ta komisja rzeczywiście może zacząć funkcjonować szybko, że ta komisja może dostać nowe, większe uprawnienia niż dotychczas". - Obawiają się, że te podejrzenia dotyczące nadużywania służb specjalnych, chociażby do walki z opozycją, to są poważne oskarżenia, poważne publiczne zarzuty, które za chwilę będzie można wyjaśnić i zweryfikować - mówił. Natomiast specjalizujący się w PO w tematyce służb Konstanty Miodowicz ocenił zachowanie PiS "jako dziecinadę godną pożałowania i działanie, które nie ma nic wspólnego z myśleniem w kategoriach państwa". - Partia obraziła się na Polaków, którzy 21 października nie powierzyli PiS misji formowania rządu. Dlatego też radziłbym, żeby ochłonąć z nastroju wyborczego i zabrać się do solidnej roboty na rzecz Rzeczypospolitej - powiedział Miodowicz. - Powrót do fikcyjnej kontroli nad służbami, do tego, co oferowało PiS w kadencji 2005-2007, nie nastąpi - podkreślił Miodowicz. W jego ocenie, fikcyjność ta polegała na tym, że "żyliśmy w państwie na podsłuchu, o czym informują nas media, a komisja tego nie zauważyła". - Zauważyć nie mogła, ponieważ była zmajoryzowana przez polityków PiS i ubezwłasnowolniona w swoich działaniach m.in. przez doprowadzenie do absurdu liczby członków tej komisji - było ich dziewięciu. Nie dziwię się zatem, że szefowie służb nie mieli tej komisji nic do przekazania, ponieważ (...) wszystko, co w komisji się rozgrywało, było własnością szerokiej publiczności - argumentował.