Premier zwróci się do prezydenta o odwołanie Andrzeja Leppera z funkcji wicepremiera.- Lepper otrzymał szansę na uczestniczenie w procesie dobrego rządzenia - powiedział premier. Jak dodał, Lepper z tej szansy nie skorzystał i powrócił do "swoich praktyk - warcholstwa". Warcholstwa w żadnym razie nie możemy tolerować - oświadczył premier. - Chamstwo, chamstwo i jeszcze raz chamstwo - tak skomentował wicepremier Andrzej Lepper w telewizji TVN24 informację, że premier Jarosław Kaczyński podjął decyzje o zwróceniu się do prezydenta o odwołanie Leppera z rządu. - To nie ja zachowałem się jak awanturnik, jak cham, jak niewychowany. Brak kultury politycznej, osobistej, to co premier wyprawia w tym rządzie nie konsultując nic z nikim. (...) Ja i tak byłem cierpliwy i wytrzymałem bardzo długo - powiedział Lepper. Więcej komentarzy i opinii czytaj w raporcie specjalnym Wybory w listopadzie? - Podjęliśmy wysiłki zmierzające do tego, by rząd utrzymał większość; jeżeli to się nie powiedzie, jedynym rozwiązaniem normalnym i demokratycznym będą przyspieszone wybory - zapowiedział w czwartek premier Jarosław Kaczyński. Wcześniej dwaj pragnący zachować anonimowość politycy PiS, uczestnicy posiedzenia klubu, powiedzieli, że premier wykluczył przeprowadzenie wyborów na wiosnę przyszłego roku. Jak wyjaśniali, jest obawa, że wynik wiosennych wyborów byłby niekorzystny dla partii. Jarosław Kaczyński - relacjonowali politycy PiS - poinformował też, że w piątek będzie prowadził rozmowy m.in. z PSL mające na celu utworzenie koalicji większościowej. Według rozmówców PAP, w rozmowach z PSL, PiS nie zgodzi się na oddanie ludowcom stanowiska marszałka Sejmu oraz ministerstwa rozwoju regionalnego. Jakie mamy opcje? Wcześniejsze wybory parlamentarne lub utworzenie nowej koalicji większościowej, ale bez udziału Samoobrony - takie scenariusze pojawiały się w czwartek w sejmowych kuluarach. Politycy PiS zapowiadają rozmowy o tworzeniu większościowej koalicji m.in. z PSL oraz grupą kilkunastu posłów, którzy mieliby opuścić Samoobronę. Na razie wiadomo, że klub Samoobrony opuściły cztery osoby. Nowa koalicja, jeśli ma mieć większość, musi liczyć co najmniej 231 posłów. PiS, LPR, PSL to razem 208 posłów. Taki układ może liczyć na wsparcie pięciu posłów Narodowego Koła Parlamentarnego, co daje 213 głosów. Oznacza to, że z Samoobrony musiałoby odejść, oprócz wspomnianej czwórki, jeszcze 14 posłów, by taka koalicja miała większość. Nie byłoby to konieczne, gdyby ten układ uzyskał poparcie obecnych posłów niezrzeszonych (7). Obecna koalicja PiS-Samoobrona-LPR dysponuje większością 232 głosów. Prawo i Sprawiedliwość ma w tej chwili 154 mandatów (jeszcze kilka dni temu było to 155, ale wygasł mandat Andrzeja Sośnierza, który został szefem NFZ; na jego miejsce wejdzie nowy poseł PO, ponieważ to z listy tej partii Sośnierz dostał się do parlamentu), Samoobrona - 49 (po odliczeniu czterech posłów, którzy w czwartek opuścili ten klub), a Liga Polskich Rodzin - 29. O kolejnym wariancie koalicji - PiS-PO-PSL - rozmawiał szef PSL Waldemar Pawlak z liderem PO Donaldem Tuskiem. Taka koalicja miałaby 311 posłów (po tym, jak do klubu PO dołączyłby poseł, który zastąpi Sośnierza). Gdyby do Sejmu trafił wniosek o samorozwiązanie izby, mógłby liczyć na poparcie PO (131 posłów) i SLD (55). Jeśli w najbliższych dniach nie powstanie koalicja większościowa, to za samorozwiązaniem Sejmu - jak zapowiedział szef klubu PiS Marek Kuchciński - głosowaliby również posłowie Prawa i Sprawiedliwości (154). Samoobrona (49 posłów) zapowiada, że poprze taki wniosek, jeśli koalicjanci nie porozumieją się co do przyszłorocznego budżetu. Zgodnie z Konstytucją, Sejm może skrócić swoją kadencję uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby posłów - czyli co najmniej 307.