Rzecz w tym, żeby odpowiednio szybko rosły także dochody, odzwierciedlając wzrost wydajności pracy. Być może psychologicznie dla ludzi ma znaczenie, że zarabiają w złotych, a nie w euro, ale z czysto ekonomicznego punktu widzenia to nie ma przecież żadnego znaczenia. Słabsze kraje unijne, które zdecydowały się na wejście do strefy euro radzą sobie dobrze i nie nastąpiło tam osłabienie siły nabywczej ludności. Tak też będzie w Polsce - uważa Hausner.