Wajda: w Polsce można zrobić trudny film na wysokim poziomie Andrzej Wajda, komentując przyznanie Złotej Palmy "Pianiście" Romana Polańskiego, podkreślił, że decyzję jury można uznać za nagrodę również dla polskiego kina. Nagrodzony Oscarem reżyser nie widział jeszcze "Pianisty", uważa jednak, że jury festiwalu w Cannes rzadko się myli w swoich ocenach. - Festiwal w Cannes swój prestiż opiera na tym, że jury tego festiwalu potrafiło wylansować, podejmując zupełnie zaskakujące wybory, kino japońskie i Kurosawę, zwrócić uwagę na Bergmana. Jeżeli wybrało film Polańskiego, to jestem głęboko przekonany, że nie myli się, tylko wybiera to, co uważa w tym momencie za ważne - powiedział Wajda. Zdaniem reżysera, nagroda dla "Pianisty" w pewnym sensie jest nagrodą dla polskiego kina. - Ten film był w ogromnej części zrealizowany w Polsce. Powieść, na której oparto scenariusz filmu jest polska. Roman Polański, przyjeżdżając do Polski i podejmując polski temat stał się znowu polskim reżyserem. Jego współpracownicy przy "Pianiście" - Paweł Edelman i Allan Starski - to Polacy. Kostiumy, charakteryzacja i organizacja całego przedsięwzięcia była dokonana siłami Polaków. Złota Palma dla "Pianisty" to jest w jakimś sensie potwierdzenie, że w Polsce można zrobić tak trudny film na wysokim poziomie - zwrócił uwagę Wajda. "Pianista" Polańskiego to koprodukcja niemiecko-francusko-polsko-brytyjska. Film jest ekranizacją wspomnień z czasów wojny polskiego kompozytora i pianisty żydowskiego pochodzenia, Władysława Szpilmana (w tej roli wystąpił Adrien Brody). Szpilman trafił w czasie wojny do warszawskiego getta, gdzie pracował jako pianista w kawiarni Sztuka. Cudem uniknął deportacji z getta do obozu zagłady, los ten nie ominął jednak jego najbliższych. Szpilman wydostał się z getta. Po powstaniu warszawskim ukrywał się w ruinach wyludnionego miasta. Z pomocą przyszedł mu niemiecki oficer, kapitan Wilm Hosenfeld (Thomas Kretschmann), który - zauroczony jego talentem muzycznym - zaopatrzył go w jedzenie i ubranie. O canneńskiej "gorączce niedzielnego wieczoru" mówi specjalny wysłannik RMF FM do Cannes, Marek Gładysz: 68-letni Polański poprzez swoje najnowsze dzieło zmierzył się po raz pierwszy z holokaustem - jednym z dramatów własnej przeszłości. Młody Polański był w getcie krakowskim. Uniknął deportacji do obozu zagłady. W obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu zginęła jego matka. Przetrwał wojnę ukrywając się na wsi. więcej na ten temat w serwisie filmowym