Bush przyznał w środę, że najgroźniejsi terroryści z Al-Kaidy byli przetrzymywani w tajnych więzieniach CIA za granicą, i zaapelował do Kongresu, aby jak najszybciej uregulował prawnie kontrowersyjne wojskowe trybunały specjalne, przed którymi terroryści mają być osądzeni na publicznych procesach. Jednym z oskarżonych - jak zapowiedział prezydent - będzie osławiony Chalid Szejk Mohammed, mózg ataku terrorystycznego na USA 11 września 2001 r. W środowym przemówieniu, a także w wystąpieniu w czwartek w Atlancie, Bush wezwał też Kongres, aby usankcjonował ostatecznie program podsłuchów telefonicznych Amerykanów bez nakazu sądowego po 11 września. Jest on kwestionowany przez jego krytyków jako nielegalny. Inwigilację telefoniczną uznał za niezgodną z konstytucją okręgowy sąd federalny w Detroit, ale rząd odwołał się od tego orzeczenia i - zdaniem wielu ekspertów prawnych - prawdopodobnie wygra sprawę. Według sondaży Bush ma też za sobą poparcie większości Amerykanów w kwestii podsłuchów. Poważniejszy problem stanowią trybunały specjalne i metody przesłuchań osób podejrzanych o terroryzm. Przed trybunałami, powołanymi przez prezydenta na mocy dekretu bezpośrednio po 11 września, oskarżeni mają mieć mniejsze prawa niż przed normalnymi sądami - ograniczony dostęp do dowodów, mniejsze szanse apelacji od wyroku itd. W czerwcu Sąd Najwyższy uznał, że trybunały są niezgodne z konstytucją, podobnie jak odebranie więźniom podejrzanym o terroryzm praw jeńców wojennych, wynikających z Konwencji Genewskiej. Administracja przyznała potem, że więźniom należy się jednak status równorzędny ze statusem jeńców wojennych, ale nadal obstaje przy procesach przed trybunałami specjalnymi, chociaż według procedur bardziej liberalnych niż przewidywał to pierwotny plan przedstawiony zaraz po 11 września. Jak zwracają jednak uwagę piątkowy "Wall Street Journal" i "Washington Post", zapowiedziany przez Busha publiczny proces Chalida Szejka Mohammeda i innych terrorystów z Al-Kaidy może przybrać obrót niekorzystny dla rządu. Mohammed i inni mogą bowiem twierdzić, że ich przyznanie się do winy wymuszono torturami - szeroko donoszono już, że stosowano wobec niego tzw. waterboarding, czyli symulowane topienie w wodzie po przywiązaniu do deski. "Zwracając się do Kongresu, Bush podejmuje ryzyko prawne i polityczne" - pisze "Wall Street Journal". W artykule redakcyjnym "Washington Post" wzywa wręcz Kongres, aby nie uchwalał ustaw proponowanych przez prezydenta, gdyż oznaczałoby to usankcjonowanie "systemu, w którym wojsko zachowuje czyste ręce, podczas gdy CIA wykonuje całą brudną robotę, naruszając prawo międzynarodowe i normy humanitarne". Senat uchwalił już wcześniej ustawę zakazującą przesłuchań z użyciem metod "okrutnych i poniżających więźniów", popartą także przez wielu Republikanów. Bush jednak - spekulują inni komentatorzy - prawdopodobnie liczy na to, że ponieważ twarde metody postępowania z terrorystami cieszą się poparciem znacznej części społeczeństwa, Kongresowi trudno będzie tym razem odmówić uchwalenia przedłożonych mu ustaw. Tym bardziej że zbliża się właśnie 5. rocznica ataku 11 września, odświeżająca pamięć i pragnienie odpłaty za tamtą zbrodnię. Dodatkową kalkulacją może być chęć postawienia Demokratów w kłopotliwej sytuacji przed listopadowymi wyborami do Kongresu. Jeżeli sprzeciwią się oni ustawom proponowanym przez prezydenta, rząd będzie mógł przedstawić ich jako "miękkich" w konfrontacji z terrorystami i lekceważących sobie problem bezpieczeństwa kraju.