Obojętnie, który z nich - Bush czy Kerry zostanie wybrany 44. prezydentem Stanów Zjednoczonych polityka jedynego światowego supermocarstwa w kluczowych kwestiach niewiele się zmieni. Na kilka dni przed głosowaniem wiadomo, które stany poprą Busha (np. Teksas), a które Kerry'ego (np. Kalifornia). Walka sztabów wyborczych skupia się więc na tzw. stanach niezdecydowanych (swing states), gdzie żaden z kandydatów nie ma wyraźnej przewagi w sondażach, a które posiadają istotną liczbę głosów elektorskich. Kampania w USA na finiszu Końcówka kampanii oznacza także zaostrzenie wzajemnych ataków sztabów wyborczych obu kandydatów. Gra staje się coraz bardziej brutalna, bo i stawka jest wysoka. Oskarżenia Busha Clinton wesprze Kerry'ego Obaj kandydaci mają też w pamięci ostatnie wybory, kiedy pretendenci do urzędu prezydenta USA także szli łeb w łeb w sondażach, a o wyniku głosowania zadecydowało ponowne liczenie głosów na Florydzie. Paradoksem systemu wyborczego w USA było także to, że chociaż na kandydata Demokratów, Ala Gore'a, Amerykanie oddali w sumie więcej głosów, to prezydentem dzięki głosom elektorów został George W. Bush. Na pewno żaden z obecnych kandydatów nie chciałby powtórki tej historii (ale pojawiają się i takie informacje w związku z głosowaniem elektronicznym). Dlatego też liczy się każdy głos, a sztaby wyborcze nie ustają w wysiłku przekonania obywateli do swoich kandydatów. USA: Wybory - możliwy remis Walka toczy się o wyborców niezdecydowanych i to do nich kierowane są przekazy starające się zróżnicować programy obu kandydatów, choć różnice te dotyczą raczej szczegółów i wynikają z tradycyjnych programów obu największych partii: Demokratycznej i Republikańskiej. Cały świat obserwując wybory w USA skupia się na kwestiach polityki zagranicznej tego supermocarstwa, tymczasem dla większości Amerykanów, co najmniej tak jak wojna z terroryzmem liczą się kwestie polityki wewnętrznej - gospodarka i sprawy socjalne. I w tej materii programy Busha i Kerry'ego rzeczywiście się różnią. Poza przedwyborczą krytyką polityki zagranicznej Busha, jej celów i środków, a także akcentowaniem powrotu Ameryki do współpracy z tradycyjnymi sojusznikami i wspólnotą międzynarodową program Kerry'ego nie zawiera zapowiedzi rewolucyjnych zmian i myliłby się ten, kto uważa, że prezydent Kerry szybko wycofa wojska USA z Iraku. Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych zawsze wzbudzały wiele emocji na świecie. Pojawiały się nawet żartobliwe uwagi, że prezydenta USA powinni wybierać wszyscy mieszkańcy Ziemi, ponieważ ma on tak ogromną władzę i wpływ także na obywateli innych państw. Polacy swojej szansy upatrują np. w zapowiedzianej przez Kerry'ego walce o zniesienie wiz dla obywateli naszego kraju. Czy to jednak coś więcej niż przedwyborcze obietnice skierowane do amerykańskiej Polonii? Kerry zniesie wizy A tak na poważnie, polityka USA to bardzo skomplikowany system, obejmujący wiele oficjalnych i nieoficjalnych centrów decyzyjnych. Urząd prezydenta jest jednym z najważniejszych organów władzy - to on jest głową państwa, stoi na czele rządu (administracji), sił zbrojnych... Jednak, żeby w pełni realizować swój program, prezydent potrzebuje poparcia Kongresu. A w odbywających się równolegle z wyborami prezydenckimi wyborach do Kongresu szanse na utrzymanie większości mają Republikanie. Czy będziemy mieli więc do czynienia z prezydentem-demokratą blokowanym przez republikański Kongres, czy prezydentem posiadającym w Kongresie bezpieczną większość? Wszystko rozstrzygnie się we wtorek, 2 listopada, przy urnach, nad którymi nawet w USA zdarzają się cuda... Czy grozi powtórka Florydy? Zobacz raport specjalny serwisu Fakty: USA - wybory 2004