Polityka werbunku do sił policyjnych ma bowiem odzwierciedlać wieloetniczny i wielokulturowy charakter brytyjskiego społeczeństwa, ponieważ policjant musi mieć łatwość nawiązywania kontaktów z ludźmi, by zdobyć ich zaufanie. Inicjatywa ta oburzyła konserwatywnego posła Philipa Daviesa. "To zupełny nonsens. Nie powinno mieć znaczenia, czy funkcjonariusz policji jest czarny, biały, heteroseksualny czy homoseksualny, czy jest muzułmaninem, chrześcijaninem, Cyganem czy kimś jeszcze innym. Jedyne, co powinno się liczyć to, czy nie boi się egzekwować prawa i czy nie stosuje go selektywnie w zamian za korzyści dla siebie" - wskazał deputowany. Według Daviesa policja, którą przed kilkoma laty oskarżono o to, że jest "instytucjonalnie przesiąknięta rasizmem" popada w drugą skrajność, stając się "organizacją instytucjonalnie hołdującą politycznej poprawności". Davies obawia się, że wypełnienie liczbowych kwot dla poszczególnych grup etnicznych stanie się ważniejsze niż zatrudnienie ludzi, których motywuje powołanie do pracy w policji i którzy mają po temu kwalifikacje. Ideę wyśmiewa John Midgley zaangażowany w społeczną inicjatywę przeciwko politycznej poprawności. "W imię politycznie poprawnej idei zakładającej, że policja ma być społecznie reprezentatywna, do pracy powinni trafić również przestępcy, ponieważ także i oni stanowią odłam społeczeństwa i nie są w policji reprezentowani" - oświadczył Midgley. Federacja Policji reprezentująca 124 tys. szeregowych policjantów Anglii i Walii generalnie otwarta jest na kandydatów z różnych mniejszości, ale zastrzega, że na standardy werbunku nie można patrzeć przez palce. Z kolei Emma Nuttall z organizacji walczącej o prawa Romów popiera inicjatywę w przekonaniu, że poprawi ona zły wizerunek romskiej mniejszości w mediach.